- Tomasz Potrzebowski. Foto: materiały prasowe.
Pisząc o wyjątkowym czasie, mam na myśli moment, w którym globalne koncerny produkujące miliony litrów alkoholu będą musiały ustąpić nieco miejsca nowym, mniejszym, niezależnym destylarniom. Współczesna whisky w moim odczuciu rozwija się w kierunku wytyczanym przez lokalnych producentów zwariowanych na punkcie swoich trunków, którzy chcą być przeciwwagą dla dużych koncernowych graczy.
Można zaobserwować, że to, co wytwarzane jest lokalnie, na mniejszą skalę, jest też coraz bardziej doceniane i postrzegane jako lepsze. Bezapelacyjnie rośnie zainteresowanie nowymi, mniej popularnymi destylatami, które dzięki swojemu kraftowemu charakterowi odróżniają się od dostępnych od lat popularnych marek. Jeśli w najbliższych latach polski rynek whisky będzie rozwijał się w kierunku lokalności, unikatowości, zróżnicowania smakowego oraz szeroko pojętej kraftowości (głęboko wierzę, iż tak właśnie będzie), to alkohol mocny od globalnych producentów będzie w tym kontekście zdecydowanie mniej wiarygodny.
Rozwój rynku whisky został dobrze zrozumiany przez gastronomię. Powiela ona w zasadzie to, co działo się w przypadku piwa, gdzie rzemieślnicze browary przejmowały wpływy od światowych koncernów. Jeżeli przyjmiemy, że założeniem restauracji jest zaskakiwanie, kreowanie nowych smaków i serwowanie gościom poczucia wyjątkowości, to nie może się ona ograniczać jedynie do jedzenia. Przekaz musi być spójny i przejrzysty. Serwujemy świetne dania, a do nich proponujemy doskonałe wino czy właśnie whisky. Ten alkohol jest przecież świetnym zwieńczeniem posiłku, ale też towarzyszem wielu dań mięsnych czy z owoców morza. W zależności od tego, jaki styl wybierzemy, może nawet grać rolę aperitifu. Jest to bardzo uniwersalny, towarzyski trunek, który pozbawiony jest rytuałów i sztywnej etykiety. Na koniec pozostaje pytanie – jak zostać zauważonym w gąszczu koncernowych marek i do kogo takie produkty mogą być kierowane? W moim odczuciu „nowego” próbuje się, gdy zaciekawi i zbuduje oczekiwanie niecodziennego doznania. Produkty od małych, lokalnych destylarni to przede wszystkim jakość, ale również ciekawa i – co najważniejsze – prawdziwa historia stojąca za produktem oraz twórcą. Zaciekawienie i umiejętne przekazanie tych historii jest zawsze skuteczną metodą zwrócenia na siebie uwagi. Ponadto sądzę, że każdy, kto poszukuje autentycznych produktów i jest otwarty na nowe smaki, może być odbiorcą tego rodzaju alkoholi.
Tomasz Potrzebowski – menedżer ds. rozwoju produktu Distillers Limited.
Autor: Tomasz Potrzebowski.
Artykuł ukazał się w „Food Service" 6/2019 nr 186.