ŚWIAT DOSTAW PRZED PANDEMIĄ
O rynku delivery głośno było już w ubiegłym roku, a więc na długo przed wybuchem pandemii, która sprawiła, że dostawy jedzenia stały się główną formą funkcjonowania wielu lokali gastronomicznych. Z opublikowanego w kwietniu 2019 r. przez PizzaPortal.pl raportu na temat rynku dostaw w Polsce („Klikasz i jesz. Raport o rynku jedzenia w Polsce 2018 r.”) wynika, że w czasach przed pandemią z tej opcji zamawiania jedzenia korzystało już ok. 25 mln osób. W 2018 r. rynek dowozów jedzenia stanowił 25% całego rynku restauracyjnego, a jego wartość wyniosła 6 mld zł. Już rok później odnotowano wzrost wartości rynku dostaw o kolejne 0,7 mld zł („Klikasz i jesz. Raport o rynku jedzenia w Polsce 2019 r.”). Najszybciej rósł rynek zamówień składanych online, bo w tempie ok. 40% rocznie. Zresztą z roku na rok spada liczba zamówień składanych przez telefon na rzecz zamówień internetowych. W 2018 r. 61% osób korzystających z dowozów zamawiało jedzenie telefonicznie, natomiast rok później już tylko 54%. Przejście do sieci wydaje się pokierowane wzrostem popularności smartfonów, bo 71% osób składających zamówienia za pośrednictwem internetu wykorzystuje do tego właśnie to urządzenie.
Jak wynika z wydanego przez POSBistro e-booka „Jak zarabiać na dostawach w gastronomii?”, w czasach przed pandemią posiłki z dowozem zamawiano głównie w czasie lunchu, czyli koło godziny 12:00, oraz po pracy, między 17:00 a 19:00. Podczas weekendu, czyli od piątku do niedzieli, okres najwyższej intensywności składania zamówień przesuwał się na późniejsze godziny wieczorne – od 18:00 do 20:00. Przy czym, zgodnie z danymi PizzaPortal.pl, większość, bo aż 74% zamówień składana jest przez strony i aplikacje agregujące oferty wielu restauracji i lokali gastronomicznych.
Intensywność składania zamówień była, jak wiele innych biznesów, podatna na sezonowość. 50% wzrost składanych zamówień odnotowywano w niedziele niehandlowe oraz w trakcie różnego typu świąt i wydarzeń: w walentynki, andrzejki, Święto Niepodległości oraz w czasie popularnych rozgrywek sportowych.
DOSTAWY W CZASIE PANDEMII
Wprowadzone przez rząd RP restrykcje związane z życiem społecznym i gospodarczym początkowo spowodowały spadek ilości jedzenia zamawianego z dowozem, jednak w kolejnych dniach sytuacja ustabilizowała się. – Liczba zamówień jedzenia online na Pyszne.pl utrzymuje się na stałym poziomie, w dalszym ciągu nie zaobserwowaliśmy znaczących zmian w liczbie zamówień związanych z sytuacją. Wyjątkiem był tylko pierwszy weekend po wprowadzeniu obostrzeń, gdy nieco spadła – mówi Anna Bielecka, manager PR Pyszne.pl. Potwierdza to Grzegorz Aksamit, wiceprezes Stava: – W pierwszych dniach po zamknięciu restauracji i placówek oświatowych obserwowaliśmy spadek liczby zamówień sięgający 30%. Obecnie jednak notujemy wzrosty liczby zamówień w porównaniu z czasem sprzed ogłoszenia restrykcji, które sięgają od kilku do kilkudziesięciu procent, w zależności od miasta.
Ze względu na brak możliwości normalnego funkcjonowania zaczęła również gwałtownie wzrastać liczba restauracji, które oferują dania w dostawie. Dla przykładu, jak podaje Pyszne.pl, od momentu pojawiania się pierwszych doniesień o koronawirusie do dziś do platformy dołączyło prawie 1000 restauracji. Wszystkie firmy związane z delivery intensywnie pracują zarówno nad szybkim dołączaniem nowych kontrahentów, jak i rozszerzaniem zasięgów swojej działalności. Choć mogło się wydawać, że pandemia ogólnie nie sprzyja biznesowi, Uber Eats pod koniec kwietnia rozpoczął działalność w kolejnych dwóch miastach: Częstochowie i Olsztynie. Z ciekawą ofertą wyszedł również Facebook, który na Instagramie udostępnił dwie nowe funkcje umożliwiające zamawianie jedzenia: active button do umieszczenia bezpośrednio na profilu restauracji oraz naklejkę pozwalającą zamawiać jedzenie z poziomu InstaStories.
Powiększająca się liczba lokali oferujących jedzenie w dostawie sprawia, że znacznie wzrasta konkurencyjność tego rynku. Dlatego, o ile ogólnie liczba składanych zamówień jest porównywalna do tej z czasów przed pandemią (lub nawet wyższa), to wiele lokali może odczuć spadek sprzedaży dań w dostawie. Należy też pamiętać, że dla bardzo dużej grupy restauracji dowozy były tylko dodatkową opcją sprzedaży, a nie głównym źródłem utrzymania. Ogólnie więc większość gastronomii, która postanowiła nadal działać, notuje 70-80-procentowe spadki dochodów.
W trakcie pandemii nieznacznie zmieniły się przyzwyczajenia zamawiających. Wiele osób pozostaje w domach, dlatego nie obserwuje się już tak intensywnych wzrostów liczby zamówień jak wcześniej. Nadal nieco więcej posiłków zamawianych jest między 12:00 a 13:00 i później między 17:00 a 19:00, jednak ze względu na to, że ludzie nie przemieszczają się do i z pracy zamówienia spływają bardziej równomiernie w trakcie całego dnia. Nie obserwuje się też wzrostu zamówień składanych w weekendy. Zmienił się zasięg dowozów. Wcześniej w tygodniu wiele osób zamawiało posiłki do zlokalizowanych w centrach miast biurowców. Teraz zwiększyła się liczba dostaw do bardziej oddalonych dzielnic sypialnych. Zwiększyła się także prędkość, z jaką przemieszczają się kurierzy, ponieważ na ulicach jest luźniej i nie ma korków.
DOSTAWY JEDZENIA W PRZYSZŁOŚCI
Trudno w tej chwili powiedzieć, jak będzie wyglądała przyszłość. Firma doradcza Deloitte prognozuje, że sytuacja ograniczonego funkcjonowania gospodarki może potrwać nawet jeszcze 18 miesięcy. Czy dowozy gotowych posiłków będą zatem rosły w siłę? Niekoniecznie, ponieważ społeczeństwo wkrótce zacznie odczuwać spowodowane kryzysem braki finansowe, a gotowanie w domu będzie niewątpliwie bardziej opłacalne. Z drugiej jednak strony przed rynkiem dostaw otwierają się zupełnie nowe możliwości. Przede wszystkim gwałtownie rośnie rynek spożywczego e-commerce. To szansa, z której niektórzy już zaczynają korzystać.
Przykładem jest Uber Eats, który rozpoczyna współpracę ze sklepami detalicznymi i zamierza dowozić swoim klientom nie tylko gotowe dania, ale także surowce i produkty spożywcze. Kolejnym obszarem, na którym delivery może skorzystać, to dowozy do placówek zdrowia oraz osób, które przebywają na kwarantannie. W niektórych państwach takie kontrakty są z dostawcami negocjowane przez rządy. Dywersyfikacja, w dobie ubożenia społeczeństw, może okazać się nie tylko konieczna, ale także wysoce dochodowa. Zaczyna być już widoczne, że wiele lokali gastronomicznych nie przetrwa kryzysu wywołanego pandemią. Pozostałe, szczególnie te, które obecnie wprowadziły dostawy do oferty, będą musiały kontynuować sprzedaż tym kanałem, ponieważ część klientów już zdążyła się przyzwyczaić do tej formy zakupu posiłków. Trudno zresztą przewidzieć, na ile ruch w restauracjach powróci. Na pewno lęk przed gromadzeniem się w zamkniętych publicznych pomieszczeniach potrwa dłużej niż sama pandemia, a bezpieczne, bezdotykowe dowozy mogą być chętniej wybieraną opcją.
Artykuł ukazał się w „Food Service" 4/2020 nr 194.