Autorki: Katarzyna Płachecka i Karolina Milczanowska*
Pierwszy dzień w „nowej normalności” rozpoczynamy w Rannym Ptaszku, ukochanej miejscówce krakowskich foodies, zwanej pieszczotliwie „kieszonkowym barem śniadaniowym”. Miejsc siedzących było tu osiemnaście, zostało pięć. Na szczęście jest ogródek. Ptaszek ściągnął oddzielającą ich od gości folię. Właścicielki wyrysowały kredą napis „Wchodźcie! Nie lękajcie się!”, lecz mimo to pierwsi gości dopytują nieśmiało:
– A to możemy wejść? Naprawdę?
Jedząc śniadanie z jednorazowych naczyń, ucinamy sobie pogawędkę z właścicielkami. Gorącym tematem są maseczki i rękawiczki, w których ekstremalnie trudno pracuje się w kuchni.
Na obiad jedziemy do legendarnej restauracji „Pod Baranem”. To tutaj jadają ceniące tradycję krakowskie rodziny. Kelner prowadzi nas do stolika nakrytego białym obrusem. Leży na nim karteczka z napisem „zdezynfekowane”. Co oznacza – możemy siadać. Restauracja jest spora i przy kilku stolikach siedzą już goście. Próbujemy pociągnąć kelnera za język, lecz jest powściągliwy. Tak, mają już pierwsze rezerwacje.
– Jeszcze trochę i wszystko wróci do normalności. Tak ze dwa tygodnie, myślę – ocenia Herr Ober.
Na krakowskim Rynku jakby nic się nie zmieniło. W każdym z kilkudziesięciu ogródków siedzą już goście. Piją piwo, szprycery, jedzą lunch. Kiedy jednak przyglądamy się dokładniej, zauważamy, że stolików jest nieco mniej. Znajomy restaurator wita się z nami i prosi, żebyśmy powiedziały mu cokolwiek dobrego. Mówi, że jedynym plusem całej sytuacji jest brak problemów z rekrutacją. W sześć godzin od publikacji ogłoszenia otrzymał trzysta zgłoszeń.
– Przychodzą szefowie kuchni, nie kręcą nosem na godziny pracy i stawki – zdradza.
O 16:00 otwiera się Molam, najgorętsze miejsce ostatniego roku, tajska kantyna z luźnym klimatem, wspaniałym jedzeniem i koktajlami. Na chwilę przed otwarciem przed drzwiami czekają już klienci po odbiór swoich zamówień na wynos. W środku zaś nowa rzeczywistość – host wita nas i prosi uprzejmie o zdezynfekowanie rąk. Możemy zająć miejsca, a tych jest w Molam trzydzieści trzy (było trzykrotnie więcej). Ze stołów zniknęły sztućce. Karty menu są jednorazowe. Obsługa proponuje, by sprawdzić kartę dań na Facebooku, bo przecież po co marnować papier.
- W krakowskim Molam host prosi gości o dezynfekcję rąk. Zdjęcie: Katarzyna Płachecka i Karolina Milczanowska.
Restauratorzy martwią się tym, że klienci jeszcze się boją wizyt w lokalach. Oczekują jednak na weekend, który pokaże prawdę o tym, czy krakowianie są już gotowi powrócić do spędzania czasu „na mieście”. Liczą też na stopniowe znoszenie obostrzeń.
Kraków czeka na przyjazd turystów z innych miast Polski, tymczasem hasłem „Bądź turystą w swoim mieście” zachęca mieszkańców, by to oni wspierali lokalne biznesy.
*Katarzyna Płachecka i Karolina Milczanowska – właścicielki dwóch portali o tematyce kulinarnej: Have a Bite Kraków oraz Krakow Foodie. Prowadzą agencję marketingu dla restauracji Jedling Marketing. Prywatnie zapalone instagramerki, prowadzące popularne w Krakowie konta dotyczące jedzenia na mieście.