Rozmawiam z Sylwią Kuropatwą, managerką restauracji U Szwejka.
Czy od marca do maja lokal był całkowicie zamknięty, czy realizowali państwo dowozy?
Tak, prowadziliśmy sprzedaż na wynos przez UberEats, Room Service a także przez nasz sklep internetowy i naszych kierowców. Natomiast dowozy nie przyniosły nam takiego obrotu, jak przed pandemią. Restauracja, która mieściła 500 osób, nagle obsługiwała kilkunastu gości dziennie.
Które danie było najczęściej zamawiane na wynos?
Podobnie, jak wcześniej – sznycel. Wierni goście do niego wracali.
Rozmawiamy pierwszego dnia po odmrożeniu gastronomii. Ilu gości mogą państwo obsłużyć według nowych zasad?
Restauracja może udostępnić 95 miejsc. Na razie nie liczymy ogródka, bo jest on w trakcie przygotowania, montujemy płyty pleksi. Stoły, które są wyłączone z użytkowania zostały oznaczone iksami. Sadzamy do stołu nie więcej niż 4 osoby, chyba że widzimy, że są to dorośli z dziećmi, natomiast generalnie nie ma możliwości, żeby przy stole usiadło np. 5 dorosłych mężczyzn.
Jakie regulacje wdrożyli państwo w restauracji związku z aktualnymi obostrzeniami?
Wyposażyliśmy nasz zespół w rękawiczki, maseczki i przyłbice. Restauracja została wyposażona w środki do dezynfekcji stołów i powierzchni płaskich, co 15 minut staramy się, żeby te powierzchnie dezynfekować, także poręcze, które prowadzą gości do toalet. Udostępniliśmy szczegółowe instrukcje dotyczące nie tylko mycia rąk, ale i dezynfekcji, ściągania i wkładania maseczek i rękawiczek. Przed lokalem oznaczyliśmy kolejkę w odstępach dwumetrowych.
Domyślam się, że w restauracji pracuje mniej osób niż przed pandemią.
Wróciła garstka osób, ale będziemy zwiększać ilość personelu proporcjonalnie do wzrostu liczby gości i utargów. Przed koronawirusem pracowało u nas około 60 osób, na dzień dzisiejszy – 7. Są to te same osoby, chciały wrócić i my też chcieliśmy z nimi współpracować.
Czy karta dań albo ceny zmieniły się?
Wycofaliśmy z karty ok 20% dań – tych, które zamawiane były przez duże grupy gości – jak deski serów czy wędlin. Natomiast ceny nie zmieniły się, wprowadziliśmy za to wiele ciekawych promocji na potrawy zamawiane w restauracji. Oprócz tego, w sklepie internetowym do każdego zamówionego dania dodajemy piwo bezalkoholowe w gratisie, a do sznycla zupę – żurek albo chłodnik. Piwo mamy w promocji 50% w weekendy i w poniedziałki, więc jeśli ceny się zmieniły to tylko na korzyść gościa.
Jaki był dziś ruch w lokalu w ciągu dnia?
Otworzyliśmy się o godzinie 12, ale za pięć 12 mieliśmy już 3 stoły zajęte. W porze lunchu odwiedziło nas więcej osób, później chwila oddechu i wieczorem, jak widać, stoi przed lokalem mała kolejka, goście czekają. Średni rachunek, jak na poniedziałek, utrzymał się. 90% osób zamawiało sznycle i piwo w promocji, były też stoły, które przychodziły na butelki wina czy wódki. Mówili, że się stęsknili i bez względu na dzień i tak przyszliby na butelkę wódki do Szwejka.
- Kolejka przed restauracją U Szwejka w pierwszy dzień po odmrożeniu gastronomii. Fot. Agata Godlewska
Do 21, ale wydaje mi się, że niedługo będziemy musieli wydłużyć ten czas do 24.
Jakie nastroje panują wśród gości? Widzi pani obawy przed odwiedzaniem restauracji?
Nie zauważyłam takich obaw. Wręcz przeciwnie, goście nie zmienili się, mają te same oczekiwania, dzwonią, chcą robić rezerwacje. Po przyjściu do restauracji dezynfekują ręce na wejściu, każdy robi to chętnie; przy stole nie czują się skrępowani. Może dlatego, że widzą, że wszystkie obostrzenia są przez nas przestrzegane. Dzisiaj jeden pan powiedział, że przez 2 miesiące nie pił piwa, bo czekał, żeby napić się go w naszej restauracji.