„FOOD SERVICE”: Roślinne czy wegańskie – jak to w końcu jest?
SABINA SOSIN: Na początku warto pochylić się nad tym, co mówią badania. Te przeprowadzone przez London School of Economics sugerują, że oddzielenie potraw roślinnych od reszty oferty restauracji może znacznie ograniczyć ich potencjalną sprzedaż. Badacze z LSE stworzyli dwie różne wersje tego samego menu i poprosili 750 respondentów jedzących zazwyczaj mięso i/lub ryby o wybranie dania, które chcieliby zamówić. Osoby, które otrzymały menu z osobną sekcją poświęconą daniom roślinnym, zamawiały je 56% rzadziej. Jedynie 5,9% respondentów, którzy otrzymali tę wersję menu, zdecydowało się na dania roślinne, podczas gdy wśród wybierających z karty mieszanej procent ten wynosił już 13,4.
Kluczowe wnioski, które polscy restauratorzy mogą wynieść z tego badania?
Przede wszystkim nie należy traktować nowej roślinnej oferty jako czegoś odmiennego i skierowanego tylko do wąskiej grupy odbiorców. Podkreślanie smaku, tekstury i kraju pochodzenia wchodzących do oferty potraw jest metodą zyskującą na popularności w lokalach serwujących zarówno dania tradycyjne, jak i roślinne.
Konkretne przykłady?
Przykładowo w eksperymencie przeprowadzonym przez Panera Bread zmiana nazwy ich „Niskotłuszczowej wegetariańskiej zupy z czarnej fasoli” (Low Fat Vegetarian Black Bean Soup) na „Kubańską zupę z czarnej fasoli” (Cuban Black Bean Soup) spowodowała wzrost sprzedaży o 13% w ciągu zaledwie jednego miesiąca. Podobny eksperyment został przeprowadzony przez Sainsbury’s, których decyzja o przemianowaniu roślinnej kiełbaski oferowanej w ich bistrach z „Bezmięsnej kiełbaski z ziemniakami” (MeatFree Sausage and Mash) na „Warzywną kiełbaskę po cumberlandzku z ziemniakami” (CumberlandSpiced Veggie Sausage and Mash) zwiększyła liczbę zamówień o spektakularne 76%!
Brzmi tak, jakby wielki napis „vegan” odchodził do lamusa.
Jest taka szansa, zwłaszcza że w oczach wielu konsumentów oznaczenia tego typu sprawiają, że produkty i dania o roślinnym składzie odbierane są jako zarezerwowane tylko dla wegan i/lub wegetarian i wykluczają innych potencjalnych nabywców. Wiem, że nadal jest sporo restauratorów, którym zależy na podkreśleniu „wegańskości” swojej oferty, jednak możemy tu znaleźć sprytne kompromisy. Przede wszystkim, im bardziej neutralne i nieodstające od reszty identyfikacji będzie oznaczenie roślinnego menu, tym większa szansa na popularyzację nowych posiłków również wśród gości, którzy nie preferują żadnej konkretnej diety.
A to brzmi jak nadrzędny cel, który może łączyć biznesowy punkt widzenia restauratorów i ideowy punkt widzenia wegan oraz wegetarian. Ale co z obawami o spadek sprzedaży wśród klientów na „w”?
Subtelne symbole, takie jak niewielkie listki przy roślinnych pozycjach w menu lub inny kolor czcionki w mojej opinii w zupełności wystarczą. Bruce Friedrich, założyciel The Good Food Institute, podkreśla, że w ten sposób mało prawdopodobne jest, aby sprzedaż spadła wśród gości na diecie roślinnej. Weganie i wegetarianie bardzo często są zdeterminowani, by znaleźć odpowiednią dla nich ofertę – śledzą grupy, profile w mediach społecznościowych czy specjalistyczne aplikacje. W ostateczności – zdają się na poradę załogi kelnerskiej.
Jakie są najczęstsze błędy w komunikowaniu roślinnej oferty w polskich restauracjach?
Nadal często spotykamy się z niepoprawnym, budzącym uśmiech określeniem „vegański”, które jest przykładem polskoangielskiego słowotwórstwa. Taki przymiotnik nie istnieje w języku polskim i należy przypomnieć, że albo używamy angielskiej formy „vegan” albo polskiej „wegańskie”. Choć najbliższe sercu naszego zespołu będzie określenie „roślinne” – „plantbased”. Poza tym myślę, że zawsze będzie odstraszało domyślne dodawanie kilku złotych więcej za wegańskie danie w menu, bez odzwierciedlenia źródła tej decyzji w food coście. Czyli – tworzenie w głowach naszych gości prze świadczenia, że „wegańskie” najczęściej równa się „droższe” – a tak być absolutnie nie musi.
O czym jeszcze powinien pamiętać każdy biznes wprowadzający roślinną ofertę?
Przede wszystkim nie można zapominać, że nawet najbardziej pomysłowy marketing nie utrzyma sprzedaży roślinnych dań na wysokim poziomie, jeśli w pierwszej kolejności nie będą się one broniły smakiem pełnym umami, nawiązaniami do lokalnych tradycji czy po prostu – kreatywnością i sercem włożonym w coś więcej niż kolejna sałatka.
Autorka: Weronika Pochylska
Wywiad ukazał się w „Food Service" 7-8/2020 nr 197.