- Grafika: materiały prasowe.
W czym zatem upatrywać nadziei?
– Polacy są spragnieni wyjścia z domów i ponownego otwarcia lokali. W ciągu minionych 12 miesięcy restauracje i kluby opublikowały najpopularniejsze posty w mediach społecznościowych w maju 2020 roku, gdy informowały o otwarciu po pierwszym lockdownie. Lokale otrzymują pozytywne sygnały od klientów i bardzo liczą na „popyt odroczony" – komentuje Tomasz Szczęśniak, współzałożyciel i prezes portalu Briefly.
Załamanie branży
- Grafika: materiały prasowe.
Ewa Urbańska z klubu Czerwony Fortepian z Kielc wskazuje, które momenty w minionym roku były najtrudniejsze:
– Pierwsze zamknięcie, które wywołało totalny szok (lockdown był wówczas całkowity) oraz drugie, październikowe zamknięcie, gdy zostaliśmy z towarem dopiero co kupionym. Zamknięcie było w piątek, a towary na weekend przywozimy w czwartek. To było nie tylko nieprzyjemne, ale też dla nas bardzo kosztowne.
W podobnym tonie wypowiada się Maciej Marks, współwłaściciel Klubokawiarni Jaś i Małgosia z Warszawy:
– Ostatnie 12 miesięcy przyniosły spadek obrotów o 40-80% i zysków o 50-90%. Psychicznie najtrudniejsze były ostatnie dni przed pierwszym zamknięciem, wówczas nastąpił gwałtowny spadek sprzedaży bez perspektyw na polepszenie sytuacji.
Rynek dostaw jedzenia
- Grafika: materiały prasowe.
Rynek dostaw jedzenia jest z pewnością największym (i raczej jedynym) zwycięzcą okresu pandemii. Ale wobec wysokich prowizji największych platform, restauratorzy próbują zachęcić klientów do odbiorów osobistych – oferują zniżki przy odbiorze osobistym (zamiast w dostawie), a czasem po prostu wprost proszą klientów o zamawianie bezpośrednio, a nie przez pośredników typu Pyszne, Uber Eats, czy Wolt.
Formy pomocy
Dla branży gastronomicznej ratunkiem były i są:
– sprzedaż na wynos i z dostawą
– pomoc publiczna i samorządowa (zwolnienia pracowników z ZUS, dotacje do pensji w ramach tarcz antykryzysowych, obniżki czynszów i opłat)
– współpraca z instytucjami finansowymi (odroczenie spłat kredytów, niskooprocentowane kredyty pomostowe)
Branża eventowa praktycznie polega wyłącznie na dotacjach i ulgach państwowych.
Wśród przedstawicieli lokali opinie nt. pomocy ze strony państwa są podzielone:
– Wartość pomocy państwowej, obok uruchomienia sprzedaży na wynos i w dostawie, pozwoliła utrzymać działanie lokalu bez konieczności czasowego zamknięcia – mówi Maciej Marks z lokalu Jaś i Małgosia z Warszawy.
– Skorzystaliśmy ze zwolnień ZUS i wypłat tzw tarczy antykryzysowej. Zamierzamy z tego korzystać do końca zamknięcia branży. Pomoc ze strony państwa w skali makro brzmi imponująco, ale w skali małych firm i realnego pomagania ta „pomoc” to śmieszna sprawa – uważa Ewa Urbańska z Czerwonego Fortepianu z Kielc.
– Od wprowadzenia pierwszego zamknięcia lokal funkcjonował na 25% swoich możliwości. Gości było zdecydowanie mniej i rzadziej decydowali się na usługi. Najtrudniejszy moment nastąpił, gdy rząd zakazał wynajmu lokali na imprezy - od tamtego momentu nie możemy pracować. Nie otrzymaliśmy też żadnej pomocy państwowej – skarży się Piotr, współwłaściciel Grindhouse Warsaw.
Wszelkie inne formy pomocy (zbiórki wśród klientów, sprzedaż voucherów, akcje w serwisach społecznościowych) miały raczej marketingowy charakter i jedynie sporadycznie gwarantowały realne wsparcie dla lokali.