DLACZEGO WARTO?
Powiedzmy sobie wprost: każdy staje czasem przed problemem, jakim jest brak ciekawych treści. Kiedy nie mamy nic nowego do zakomunikowania, nasze social media robią się nudne. Nie tylko dla nas – użytkownicy bardzo szybko zauważają powielane treści i tracą zainteresowanie. To może prowadzić nie tylko do uszczuplenia liczby naszych obserwatorów, ale także daje wyraźny sygnał algorytmowi, aby nie pokazywał ludziom naszych treści. Historie, które powielają się miesiącami, nie są dobre dla sprzedaży.
Zmiany trzeba zacząć od wprowadzenia nowości do menu restauracji. Nowe tematy, świeże zdjęcia i budzące ciekawość informacje zawsze klikają się najlepiej. Wprowadzenie nowej oferty, najlepiej limitowanej, pozwoli wyraźnie odświeżyć komunikację i podnieść zaangażowanie odbiorców oraz da pozytywnego „kopa” pracownikom zajmującym się waszym Facebookiem i Instagramem. Ludzie zamknięci w domach po prostu się nudzą i szukają jakiegokolwiek pretekstu, aby przerwać rutynę. Stanie w kolejkach po limitowane produkty zyskało w tej chwili nawet aspekt społeczny – wiele osób traktuje to jak rozrywkę i swoistą grę w zdobywanie niedostępnych dla wszystkich smaczków. Podobnie działa podłączanie się pod trendy królujące w mediach społecznościowych – gdy korzystający z Instagrama widzą, że większość kont, które obserwują, publikują w sieci zdjęcia rogali z białym makiem, mają ochotę zrobić to samo. Właśnie takie postawy kreują w tej chwili popyt na naszym rynku.
JAK ROZWIJAĆ OFERTĘ?
Radzimy mieć oczy szeroko otwarte. Jeśli w grupach związanych z jedzeniem lub u influencerów zaczynają pojawiać się pytania o te same produkty w podobnym czasie, traktujmy to jako wskazówkę. Tegoroczna gorączka Tłustego Czwartku rozpoczęła się wyjątkowo wcześnie – dobry miesiąc przed samym świętem. Rozsądny restaurator powinien zauważyć w tym internetowym gwarze okazję na podbicie sprzedaży. Wypatrujmy więc w kalendarzach okazji takich jak Święty Marcin, walentynki, Dzień Kobiet, Dzień Babci, a nawet Międzynarodowy Dzień Popcornu. Komunikacyjno-sprzedażową kolubryną są również święta kościelne. Kto ma głowę na karku, wielkanocną ofertę ogłasza w sieci tuż po walentynkach.
Nie tylko dni świąteczne będą waszym sprzymierzeńcem. Mówimy o działaniach w social mediach, więc to właśnie trendy rządzące tym światem na co dzień mogą być dla was wyznacznikiem. Buszując w sieci, można łatwo rozpoznać, jakie jedzenie jest popularne. Wystarczy zerknąć, które dania zbierają najwięcej polubień pod zdjęciami blogerów i influencerów. Zapewniamy, że nie będą to misternie złożone talerze godne finediningowej restauracji. Od zawsze „klika się” pizza, panierka, gorący ser czy ramen. Ostatnio najpopularniejsze są cruffiny i inne francuskie wypieki, croissanty obficie wypełnione polerowanymi kremami i gofry. Z dań wytrawnych triumfy święcą otwarte kanapki, rzemieślnicze pieczywo, owoce morza, potrawy z ziemniaków i... kebab!
JAK ROBIĄ TO NAJLEPSI?
By jeszcze lepiej zobrazować, jak możecie zwiększyć sprzedaż, korzystając z tego, czym naturalnie interesują się ludzie, posłużymy się przykładem z naszej agencyjnej pracy z gastronomią.
Słodkie inspiracje wykorzystałyśmy przy pracy z krakowską Galerią Tortów Artystycznych. Jesienią 2020 r. po raz pierwszy wystartowali z rogalami inspirowanymi słynnymi marcińskimi z Poznania. Po ogłoszeniu sprzedaży listopadowych maślanych rogali ruch w social mediach Galerii wzrósł o ok. 1300%, co przepięknie przełożyło się na utargi w całym listopadzie, przy okazji przypominając klientom o klasycznej ofercie tej cukierni. Po sukcesie rogali wprowadzono kolejny produkt z myślą o komunikacji online – nadziane kremami cruffiny. Ten wypiek jest wyjątkowo fotogeniczny i z miejsca stał się ulubieńcem blogerów kulinarnych oraz spędzających czas na Instagramie klientów kawiarni. Jedna nowa pozycja w ofercie na długi czas zwiększyła liczbę oznaczeń oraz ruch na kontach marki, co przełożyło się na ustawiającą się coraz częściej pod drzwiami kolejkę!
Wspomniałyśmy również o ofertach limitowanych czasowo. Weekendową propozycję śniadaniową w postaci zestawów zamkniętych w boksach miałyśmy okazję komunikować w Cafe Manggha. Był to pierwszy produkt kawiarni, który w tym trudnym czasie wyprzedał się do zera. Informacja online o tym, że śniadania na cały weekend sprzedały się już w sobotę, poskutkowała jeszcze większą liczbą zamówień już na tydzień następny. Należy zaznaczyć, że śniadania prezentowały się po prostu pięknie – były przemyślane i śliczne, idealne, aby wrzucić je na Instagram.
Dobrze inspirować się najlepszymi w branży – poznańska Cafe La Ruina i Raj nie schodzą z ust foodies w całej Polsce po tym, jak wystartowali ze sprzedażą serników w słoikach. Używane w komunikacji hasło „serum dla duszy” jest świetne i genialnie wpisuje się w odpowiadanie na pandemiczne potrzeby społeczności nie tylko tego miejsca. Tą akcją La Ruina nie tylko zapewniła sobie zyski podczas lockdownu, ale na pewno zdobyła również ogromną rzeszę nowych potencjalnych klientów.
Jeśli więc zadajecie sobie pytanie, czy warto inwestować swój czas w promocję, skoro prawdopodobnie zbliża się koniec lockdownu, odpowiedź jest prosta – warto. Sugerowane tutaj działania sprawdzają się także w czasach, kiedy gastronomia funkcjonuje normalnie. Krakowska restauracja Folga z menu dostępnego w ograniczonej ilości zrobiła swój główny pion sprzedaży długo przed pandemią. Goście z dużym zaangażowaniem śledzą profile marki, nie chcąc przegapić interesujących pozycji przygotowywanych przez kuchnię. Czas zamknięcia naszej branży proponujemy potraktować jako rozbieg. Ciągłe wprowadzanie nowych propozycji to niemała logistyka, ale i na to można znaleźć sposób – dobrą procedurę.
Autorki: Karolina Milczanowska, Katarzyna Płachecka
Artykuł ukazał się w „Food Service" 2/2021 nr 202.