Lodowe mashupy
Słownik polsko-angielski tłumaczy słowo mashup jako mieszkankę lub kombinacje. Nie oddaje to jednak w pełni sensu tego terminu. Mamy tu bowiem do czynienia z wariackimi połączeniami składników, które normalnie by do siebie nie pasowały. Takie kulinarne mezaliansy mogą dotyczyć wszelkich możliwych dań: pizzy w roli bułki do burgera, połączenia amerykańskich donutów z francuskim croissantem, albo właśnie lodowych deserów. Kilka lat temu taki mashup gofrów i lodów wziął szturmem serca Polaków, ale to nie jedyne, nietypowe połączenie.
Deser jak folia bąbelkowa
Bąbel wafle czy to gofry przypominające strukturą folię bąbelkową do pakowania wrażliwych na stłuczenie przedmiotów. Było więc jedynie kwestią czasu, by ktoś uznał, że w ową folię można zawinąć coś tak cennego, jak lody. I tak powstał jeden z pierwszych, jeśli nie liczyć szarlotki z lodami, deserowy mezalians, który doskonale uwypukla kontrast między gorącym ciastem, a zamrożonymi lodami. Idealnym połączeniem dla słodkiego gofrowego ciasta są także wyraziste, kwaskowe sorbety, czy lody owocowe, które przełamują delikatnie mdławy smak ciasta. Bąblowe gofry można formować w stożki, rożki, czy rulony, dzięki czemu mogą one pełnić rolę wafelka do lodów.
Mleczne dziwadło
Freakshake (ang. shake dziwadło, shake wybryk) to gra słów, powstała z przekształcenia słowa milkshake. To właśnie mleczno lodowy napój jest podstawą dlatego deseru, w którym może znaleźć się absolutnie wszystko, byle tylko zmieściło się do charakterystycznej wysokiej szklanki. Bazą deseru jest zawsze połączenie lodów i słodkiej śmietanki lub mleka z dodatkami smakowymi lub syropami. Reszta składników zależy od kreatywności osoby, która taki shake przygotuje. Może więc znaleźć się w nim pączek, popcorn, słone precelki, wafelki, rurki z kremem, ciastka, no i oczywiście bita śmietana oraz owoce. Każdy składnik będzie tak samo dobry, o ile tylko zmieści się w układanej piętrowo w szklance kompozycji.
Freakshake to przesada, która doskonale sprawdza się w dobie tzw. “jedzenia na Instagram”. Choć lodowe napoje pojawiły się w Polsce już kilka lat temu to trend na układanie piętrowych deserów dopiero się zadomawia. Nie wszystkie jednak deserowe trendy są równie popularne.
Lód, syrop i dodatki
Znane w Japonii, Korei, na Filipinach oraz Hawajach desery na bazie kruszonego lodu nasączonego dodatkami cieszą się ogromną popularnością w Azji i USA, ale na ich ekspansję w Europie wciąż nie możemy się doczekać. Mimo, iż w Polsce coraz więcej miejsc serwuje chociażby japońskie Kakigōri, wciąż nie jest to deser, który mógłby dorównać popularnością chociażby włoskiej granicie.
To nie jest granita!
Kakigōri to japoński deser lodowy na bazie kruszonego lodu z dodatkiem syropów i opcjonalnie skondensowanego słodkiego mleka. Zależnie od kreatywności osoby, która Kakigōri przyrządza, w deserze może znaleźć się kilka owoców na szczycie, lub na przykład listek mięty, jednak podstawą jest świeży lód oraz syropy smakowe, łączone na chwilę przed podaniem – między innymi to odróżnia japoński specjał od znanych nam deserów na bazie lodu.
Choć wygląda podobnie, Kakigōri to nie granita, którą znamy z leniwie kręcących się maszyn, ustawianych w smażalniach ryb w nadmorskich kurortach. Japońska wersja tego przysmaku jest bogatsza, a jeśli przygotowana zostanie właściwie, oparta będzie o naturalne składniki i dodatki. Do przygotowania lodu wykorzystuje się duże bloki zamarzniętej wody, które skrawane są specjalnym urządzeniem. Lód jest następnie nasączony gęstym syropem. Deser ma delikatną puszystą konsystencję przypominającą świeżo ubity śnieg. To głównie konsystencja odróżnia go od innych, podobnych łakoci.
Golone lody
Młodszym bratem Kakigōri, który opuścił rodzinny dom by wyjechać na zachód jest hawajski Shaved Ice (dosłownie: golony lód) od japońskiego rodzeństwa odróżnia go głównie krzykliwy, często wyglądający niezbyt naturalnie kolor. Również paleta możliwych smaków rozciąga się znacznie poza standardowe warianty syropów owocowych, a uliczne budki, cukiernie i bary proponują często swoim gościom desery o smaku gumy balonowej, tęczy albo gumijagód – choć nie jest to regułą. Co do zasady jednak, Shaved ice wydaje się być nieco uproszczoną wersją japońskiego słodkiego lodu, dostosowaną do palety przeciętnego mieszkańca zachodniej półkuli. Tego samego nie można jednak powiedzieć o Bingsu.
Barok z fasoli
Choć znacznie starszy niż jego japońskie rodzeństwo, koreański deser na bazie lodu nie przebił się tak mocno do świadomości foodies na całym świecie. A szkoda, bo Bingsu to nic innego jak bardziej barokowa wersja Kakigōri. Podobnie, jak sztuka europejska wieku XVII, to kulinarne dzieło sztuki w cudowny sposób łączy nadmiar elementów z wysmakowaną estetyką.
W dobrze zrobionym Bingsu, niemal jak w barokowej świątyni, nie ma przypadkowych elementów. Jest za to gra kontrastujących ze sobą elementów. Przykład? Puszyste, efemeryczne śnieżne kulki uzupełnia gęstą, ciężką “polewa” z fasoli adżuki (pat bingsu), delikatny lodowy szron może być zatopiony pod warstwą owocowego syropu, albo ukrywać się pod skorupą sojowej “kruszonki”, a której leży jeszcze gałka tradycyjnych lodów. To najważniejsze, wszystko to nadal tworzyć może przemyślaną i spójną lodową całość.
Trend, na który wciąż czekamy
O ile Kakigōri możemy znaleźć niekiedy poza japońskimi i azjatyckimi restauracjami, o tyle Bingsu jest deserem serwowanym w Polsce niemal wyłącznie w lokalach z kuchnią koreańską. Niestety, wpływa to na wciąż niewielką popularność tego deseru w Polsce. Przykład wielu miast USA, w których koreański deser zdominował menu cukierni może jednak dawać nadzieje na to, że wkrótce trend ten się odwróci.
Kto wie, czy Jeśli tak się stanie, do grona Bingsu nie dołączą także inne azjatyckie desery na bazie lodu? Malezyjskie Ais kacang, indonezyjskie Es campur, tajskie Namkhaeng sai czy peruwiańskie Shikashika dopiero czekają na swoje odkrycie. A to zaledwie wierzchołek deserowej góry lodowej.