- Na zdjęciu od lewej: Maciej Nowaczyk, Grzegorz Ziemian, Arletta Ziemian, Beata Ziajka Nowaczyk. Archiwum prywatne
Dwa światy, jeden kierunek
Na co dzień wywodzą się z różnych światów i mają odmienne spojrzenie na gastronomię. Poza osobistymi relacjami łączy ich jednak chęć stworzenia miejsca, którego – jak mówią pomysłodawcy lokalu przy Świdnickiej – we Wrocławiu jeszcze nie było.
– Piwo, które dobrze smakuje, a przy tym opowiada historię i edukuje jest czymś, co łączy i spaja ludzi. Chcemy przyciągnąć wyjątkowością i smakami, których nie ma nigdzie dookoła. To miejsce, do którego będzie się chciało wracać. Na piwo chodzi się zawsze w dobrym towarzystwie, z przyjaciółmi i nam właśnie chodzi o dobre emocje, które piwo wyzwala. Ponadto Wrocław jak wiadomo jest Piwną Stolicą Polski – mówi Arletta Ziemian.
Centralnym punktem i dominantą Browaru Stu Mostów na Świdnickiej ma być wyposażony w 20 kranów bar serwujący rzemieślnicze piwo, zarówno to lokalne, jak i pochodzące od zaprzyjaźnionych browarów z zagranicy. Jeśli wierzyć pomysłodawcom, nie zabraknie także miejsca na tzw. piwne sztosy, czyli trunki wyjątkowe, produkowane w krótkich seriach, trudno dostępne. Goście będą mogli spróbować także m.in. dzikich piw z Browaru Stu Mostów, rozlewanych prosto z beczki.
– To dwa światy, ale jeden kierunek i wspólna wizja. Chcemy dać Wrocławiowi miejsce silnie sprofilowane i skupione na lokalnym produkcie, ale serwujące go w sposób nowoczesny i „świeży”. Lokalność jest rzeczą najistotniejszą i spoiwem, które łączy te dwa światy na ulicy Świdnickiej – wyjaśnia Maciej Nowaczyk.
Historyczne inspiracje
Piwu towarzyszyć ma przekąskowo streetfoodowe menu czerpiące inspirację ze starych wrocławskich receptur. Nie będzie to jednak proste przeniesienie do współczesności istniejących już przepisów.
– Będą to potrawy przygotowane wspólnie przez szefów kuchni La Maddaleny i Browaru Stu Mostów w oparciu o lokalne produkty. Główną rolę mają odgrywać „talerzyki”, czyli różnego rodzaju przekąski, których będziemy mogli zamówić większą ilość, a następnie dzielić się nimi ze współbiesiadnikami. Chcemy zajrzeć do starych „breslauerskich” receptur, ale nie zamierzamy odtwarzać ich jeden do jednego. To zabawa konwencją, ubieranie starych przepisów w nowe szaty, prezentowanie produktów w nowoczesny i świeży sposób – mówi Maciej Nowaczyk. Zdradza, że w karcie najprawdopodobniej znajdzie się miejsce na raki oraz koźlinę, składniki niegdyś dostępne mieszkańcom Wrocławia niemal na wyciągnięcie ręki.
Sięgnięcie po lokalne składniki ma także jeszcze jeden, dość praktyczny powód, związany z redukcją wpływu jaki kuchnia wywiera na środowisko.
– Przyświeca nam myśl, by ograniczyć do minimum ślad węglowy. Mówiąc wprost, po co mamy korzystać z produktów, które wytwarza się setki, tysiące kilometrów stąd, choćby awokado, skoro „pod domem” rosną nam znacznie lepsze produkty – tłumaczy Nowaczyk.
Nie tylko na piwo i jedzenie
Jak zaznacza współwłaścicielka Browaru Stu Mostów, lokal przy Świdnickiej nie ma pełnić jedynie funkcji typowego pubu czy bistra.
– Jeszcze dużo przed nami. Chcemy edukować, także w kwestii smaku i aromatu piwa, robić degustację, pokazywać kim jesteśmy. Browar to nie tylko piwo, które się butelkuje i wysyła do sklepu. Ktoś musi nad tym piwem usiąść, spisać recepturę, zastanowić się, jaki ma ono mieć smak, do kogo trafić, po co to robić. My z mężem żyjemy tym na co dzień. Cały czas opowiadamy o tym samym, jeszcze nam się to nie znudziło i wciąż mamy mnóstwo nowych pomysłów – śmieje się Arletta Ziemian.