– To jest dobry moment na faktyczne zrewidowanie naszych dotychczasowych nawyków zakupowych. Bo ekologia to nie tylko szukanie produktów z certyfikatami. Ekologia to też optymalizowanie naszego codziennego zużycia czy konsumpcji. Może jest tak, że to, co kupowaliśmy do tej pory, to nie najlepszy wybór. Może powinniśmy kupować mniej albo w ogóle zrezygnować z pewnych rzeczy. W związku z tym pojawiają się środki na to, żeby kupić bardziej jakościowe produkty, które będą się mniej zużywać i w związku z tym bilans ekonomiczny będzie się zgadzał, konsumpcyjnie wcale nie stracimy na nim, a zdrowotnie nawet zyskamy – mówi Marcin Stańczyk, współtwórca Eco & More, w naszym podcaście opublikowanym w ramach Next Day Week.
W spożywczym koszyku może to oznaczać po prostu mniejsze zakupy i niemarnowanie żywności. W koszyku niespożywczym – korzystanie z rzeczy używanych. Na rynku widać sporo inicjatyw zachęcających czy to do oddawania ubrań, czy mebli.
– I to też jest sposób na walkę z inflacją cenową produktów nowych. Kiedy skupimy się na recyklingu produktów wielorazowych, okazuje się, że jeśli nawet nowe produkty są coraz droższe, to ludzie sobie z tym radzą. Więc z jednej strony jest to większa świadomość [prośrodowiskowa – red.], a z drugiej świetne narzędzie do walki z inflacją albo z brakiem dostępności produktu. Widzimy to choćby po rynku samochodów w ostatnim czasie. Ludzie czekają rok albo dłużej na nowe auto, więc pojawia się zwiększony popyt na używane i widać wielki boom na warsztaty, które serwisują te samochody. To są świetne przykłady tego, że pewnego rodzaju wymuszone działania ze względów ekonomicznych przekładają się na ekologię – dodaje Marcin Stańczyk.
DROGIE CZY ŹLE KOMUNIKOWANE
Takie działania nie zmieniają faktu, że – przynajmniej dotychczas – to produkty ekologiczne wskazywane były jako te za drogie na kieszeń Polaka, a tym samym ich cena była barierą w rozwoju tego rynku.
– Na to wskazują wszystkie badania, że cena jest wyznacznikiem decyzji zakupowych. Również w produktach ekologicznych, mimo że deklarujemy, iż chcemy być eko. Widać to bardzo wyraźnie – w Polsce nie mamy jeszcze tendencji wyszukiwania produktów ekologicznych certyfikowanych. W związku z tym patrzymy na każdy produkt, który ma napisany „naturalny” jako na produkt ekologiczny. I tutaj faktycznie możemy trochę zawalczyć ceną, bo produkty niecertyfikowane będą po prostu z zasady tańsze. Więc konsument bierze w pierwszej kolejności ten tak zwany ekologiczny produkt ze względu na cenę – opowiada Kamilla Stańczyk, współtwórczyni Eco & More.
– Ja mam trochę inne zdanie na ten temat, aczkolwiek efekt jest ten sam, to znaczy tu chodzi o komunikację. Jeżeli konsumentowi się nie wytłumaczy, o co chodzi z tym produktem i postawi się produkt ekologiczny na półce obok produktu nieekologicznego, to on będzie widział różnicę w cenie i ewentualnie zobaczy etykietę „eko”. I pomyśli: „w imię czego mam płacić więcej? Wezmę sobie taniej, choć tak naprawdę to nawet nie wiem, czy to jest eko, czy ktoś sobie po prostu nakleił naklejkę i mówi, że jest eko”. Więc to kwestia świadomości i edukacji – konsumenci nadal muszą być edukowani, czym eko się różni, na co zwrócić uwagę, jak czytać etykietę i certyfikat – mówi Marcin Stańczyk.
I podsumowuje: konsument jest zostawiony sam sobie i dopóki nie zainwestuje swojego czasu, żeby się rozeznać, to jest zagubiony. Nie należy się więc dziwić, że wybiera tańsze produkty.
WEGE I TORBA
Wybiera tańsze, ale miewa proekologiczne czy prośrodowiskowe odruchy.
– 70% polskich kupujących zawsze zabiera torbę wielorazowego użytku na zakupy. Czyli stajemy się świadomi, jeśli chodzi o zakupy, a to dosyć często idzie w parze, że jestem eko, bio, myślę o planecie i o spożywaniu mniejszej ilości mięsa – mówi Bożena Rudaś, senior business development consultant w NielsenIQ , w kolejnym z naszych podcastów realizowanych w ramach tygodnia Next Day Week.
Przeprowadzone przez NielsenIQ badanie z tego roku pokazuje też, że już prawie 40% Polek i Polaków zadeklarowało ograniczenie spożycia mięsa. Kiedyś byli to ci z dużych miast, teraz takie deklaracje pochodzą z całej Polski. Jak rozwija się rynek zamienników produktów zwierzęcych i odzwierzęcych? Dynamicznie. Najwięcej do powiedzenia mają na nim roślinne zamienniki mleka – NielsenIQ podaje, że to kategoria warta w zeszłym roku już około 300 mln zł. Na jakie kategorie jeszcze warto zwrócić tu uwagę? Bożena Rudaś wymienia produkty jogurtowe na bazie napojów roślinnych.
– Tutaj widzimy dużo nowości i bardzo szybką dynamikę we wzrostach. Taka ciekawostka: w przypadku jogurtów, jeśli chodzi właśnie o nowości, to produkty, które zadebiutowały w tej kategorii w ostatnim roku i znalazły się w top 5 najlepiej sprzedających się produktów, odpowiadają za sprzedaż ponad 10 mln zł – wskazuje Bożena Rudaś.
Łącznie na badane przez firmę roślinne kategorie – napoje, jogurty, danie i pasty kanapkowe. Polacy wydali w zeszłym roku 630 mln zł. Badać już wkrótce NielsenIQ będzie też roślinne zamienniki mięsa. Powoli zaczyna się mówić też o wegańskich alternatywach dla słodyczy – o nich więcej na s. 10.
MIĘSO ZA FLEKSITARIANAMI
To fleksitarianie, a więc osoby, które czasem jedzą mięso, a czasem nie, są grupą odpowiadającą za większość tego rynku. I to oni są uznawani za grupę konsumentów, do których najmocniej warto się odzywać. Do fleksitarianizmu zachęca również... sam producent mięsa. Goodvalley, bo o tej firmie mowa, mówi wprost: jako odpowiedzialny producent uważamy, że jemy za dużo mięsa.
– To nie jest odkrycie z dziś czy wczoraj, bo to się dzieje od wielu, wielu lat. My po prostu przyzwyczajamy się do pewnych standardów, nasz poziom życia rośnie i mięso jest dość mocno z tym związane. Stopniowo jemy coraz więcej, konsumujemy coraz więcej i nawet nie zauważamy, gdzie jesteśmy dzisiaj. A to trzeba powiedzieć wprost: jemy dwukrotnie więcej, niż potrzeba. Myślę tu o zdrowiu, o tym, co rekomendują dietetycy, lekarze. Już nie mówiąc o tym, że rzeczywiście branża, produkcja mięsa jest dość kosztowna dla środowiska, dla klimatu. My jako firma pokazujemy, że można to zrobić inaczej, ale dla dobra wszystkich: mięsa powinniśmy jeść mniej – komentuje Paweł Nowak, dyrektor zarządzający Goodvalley, w następnym z naszych podcastów opublikowanych w ramach Next Day Week.
„Inaczej” – w przypadku Goodvalley – oznacza zerowy ślad węglowy. Firma robi to m.in. poprzez odpowiednią uprawę pól, tak, żeby nie uwalniać tlenku azotu podczas orki; ograniczenie transportu – bliską odległość pomiędzy różnymi lokalizacjami, pakowanie produktów w tacki z recyklingu i wiele innych działań.
Tacki z recyklingu, a więc opakowania to kolejny z gigantycznych tematów dla producentów i handlu. Tu również konsumenci wymuszają pewne zmiany, przynajmniej na poziomie deklaracji. Z jednej strony pojawiają się informacje o przełomowych projektach opakowań, o konsumentach, dla których ma znaczenie, jak zapakowany jest produkt zakupiony w sklepie czy e-sklepie, o ich chęci do rezygnacji z zakupu w przypadku nieekologiczności opakowania. Z drugiej jednak – rosnąca liczba tych zużywanych wskazuje, że to w dużej mierze deklaracje, a nie rzeczywistość. Na rynku bliższym i dalszym widać wiele ciekawych projektów w różnej fazie rozwoju. Przykładowo taki DS Smith bada możliwość wykorzystywania wodorostów w swoich opakowaniach jako alternatywnego źródła dla włókien drewnianych i tworzyw sztucznych, a obecna w Rossmannie Neboa wytwarza opakowania na wegańskie kosmetyki z plastiku wydobytego z oceanów. Mamy też różne inicjatywy „opakowaniowe” handlu – Lewiatan testuje w sklepach butelkomaty, Castorama chwali się, że 40% plastikowych doniczek ma z recyklingu, a Aldi wprowadził specjalne oznaczenia informujące o kolorze pojemnika, do którego powinny trafić poszczególne elementy opakowań produktów pod marką własną. Takie przykłady można by mnożyć.
Artykuł ukazał się w „Food Service" 11/2021 nr 210.