- Znany i ceniony szef kuchni Aleksander Baron otworzył w Warszawie Kartoszki – fast food serwujący grillowane ziemniaki z 14 wariantami przeróżnych farszów, od gzika po kimchi. Zdjęcie: materiały prasowe
– Chodziło mi to po głowie już kilkanaście lat. Chciałem stworzyć format prostego fast foodu, polskiego, opartego właśnie na ziemniakach i będącego alternatywą dla wszystkiego, co już jest na rynku – mówi Aleksander Baron.
Zaczęło się od tony ziemniaków
Bezpośrednia inspiracja dla Kartoszków pojawiła się nieoczekiwanie i wynikała z potrzeby chwili. Krótko po wybuchu wojny w Ukrainie pomysłodawca ziemniaczanego fast foodu zaangażował się wraz z zespołem warszawskich kucharzy, wolontariuszy i mieszkańców stolicy w przygotowywanie posiłków dla uciekających przed wojną uchodźców.
– Skrzyknęliśmy całe warszawskie gastro, chętnych i wolontariuszy, po to, by nakarmić przyjeżdżające na Dworzec Zachodni osoby z Ukrainy. Powstała cała struktura, udało nam się wyżywić wiele tysięcy ludzi. Pewnego dnia zadzwonił do mnie pan Łukasz i powiedział, że ma tonę ziemniaków, które chciałby nam przekazać. Okazało się, że niezależnie od tego, czego byśmy do tych ziemniaków nie dodali, to i tak deklasowały one wszystkie inne dania. Były najbardziej pożądane – opowiada Aleks Baron.
Bez mięsa czy z wieprzowiną?
Bazę Kartoszek stanowi zawsze grillowany, gorący ziemniak uzupełniony o dodatki na zimno lub ciepło. Część z nich to dobrze znane połączenia jak wielkopolski gzik czy litewski śledź z cebulą w oleju, część zaś stanowi zestawienia mniej typowe, wśród których znajdziemy np. wegański sos bolognese czy kimchi z serem z Wiżajn. Każdy z czternastu wariantów kartoszków dostępny jest w jednym z dwóch rozmiarów: średnim (250 g) i dużym (500 g).
Początek czegoś większego
Jak na razie Kartoszki funkcjonują jako niewielki punkt gastronomiczny z czternastoma wariantami faszerowanych ziemniaków, ale pomysłodawca konceptu ma poważne plany.
– Testujemy rynek, obserwujemy reakcje ludzi, patrzymy co się sprzedaje, co komu smakuje. Docelowo będę chciał z tego zrobić coś większego. Na razie, uczymy się, szukamy sposobów na to, by jak najlepiej grillować ziemniaki – mówi Baron.
Frankońskie wina i niemieckie smaki
Kartoszki to nie jedyny projekt, w który w ostatnim czasie zaangażował się warszawski szef kuchni. Jest on także odpowiedzialny za stworzenie wiosennego menu w lokalu Frank, warszawskim wine barze i sklepie skupionym na winach z Frankonii, historycznej krainy Niemiec będącej dziś częścią Bawarii. Ofertę Franka tworzą potrawy kuchni niemieckiej lub nią inspirowane sparowane z odpowiednimi trunkami.
– Ta kuchnia łączy się z winem świetnie, bo jest maślano-tłusta, śmietanowa. Mówi się, że niemieckie samochody są przewartościowane, a niemieckie wina niedowartościowane. Rzeczywiście, gdy zacząłem się w to zagłębiać, okazało się, że wina z Frankonii są wyjątkowe, a czasami nawet wybitne. Postanowiłem podjąć się ułożenia tej karty i nazwałem ją zaczepnie „Niemiecki tapas” – wyjaśnia autor menu warszawskiego winebaru.