– Dużo oliwy a mniej masła, jeśli mięsa to nie stek, a raczej ogon wołowy lub osso bucco. Ważną rolę grać będą sosy gotowane od podstaw. Na deser będzie można zjeść krem bawarski z sosem z czerwonych owoców, tartę tatin, gateau Marcel – charakteryzuje kartę Romans Bistro właściciel lokalu, Jan Czartoryski.
Żywe miejsce i zmienny wystrój
Wnętrze poznańskiego lokalu stanowić ma autorski pomysł twórcy, ceramikę dla lokalu przygotowała Jadwiga Czartoryska-Wójcik, zaś logo Romans Bistro zaprojektował Michał Loba, grafik odpowiedzialny m.in. za projekt opakowań dla sieci piekarniocukierni Aromat czy koszulki dla warszawskiej restauracji Lupo.
– Znamy się z Michałem od wielu lat i ten wybór był oczywisty. Jestem mu za ten projekt bardzo wdzięczny, świetnie ujął charakter tego miejsca. Wystrój jest moim autorskim bałaganem. Mówię w ten sposób, bo zacząłem remont sali bez konkretnego planu. Wiele elementów jest wynikiem konsultacji z bliskimi, albo nawiązaniem do mojego dzieciństwa. Chcę żeby to miejsce było żywe, wystrój będzie się zmieniał, przystosowywał do naszych gości, pojawiać się będą nowe elementy, stare będą znikać – tłumaczy Jan Czartoryski.
Od l’Alsace do Clou
Inspiracje kulinarne w menu Romans Bistro to efekt zawodowych doświadczeń twórcy lokalu, nabytych jednak nie we Francji, a Danii.
– Wyjechałem do Kopenhagi z bardzo niesprecyzowanym planem „zmiany w życiu”. Bardziej dzięki szczęściu niż zaplanowanym działaniom trafiłem do starej francuskiej restauracji l’Alsace w samym środku miasta. Podawali tam solę a la meuniere, talerze owoców morza, fois gras terrine. Z perspektywy czasu myślę, że nie mogłem znaleźć lepszego miejsca na start – wyjaśnia właściciel poznańskiego lokalu.
Po okresie pracy w l’Alsace, Jan Czartoryski gotował m.in. w Clou jako sous shef pod okiem Jonathana K. Berntsena. Nagrodzona m.in. gwiazdką Michelin restauracja przestała istnieć w czasie pandemii Covid-19.
Znaczenie do odkrycia
O ile francuska kuchnia w menu Romans Bistro wynika z oczywistych inspiracji, o tyle geneza samej nazwy miejsca nie jest już tak oczywista.
– Pomysł na nazwę wziął się ze zbiorowej burzy mózgów mojej rodziny i bliskich znajomych. Padło bardzo wiele propozycji i jedną z nich było włoskie słowo Romanza. Kilka minut później „wylądowałem” na nazwie Romans. Ma ona dla mnie jakieś głębsze znaczenie, którego jeszcze nie rozgryzłem. Otwieranie restauracji uczy dużo o sobie samym, myślę, że z czasem to znaczenie odkryję – podsumowuje Jan Czartoryski, właściciel poznańskiego lokalu.