- Ewa Mieloszyk i Mahmoud (Mike) Rai - twórcy lokalu Falafel Bejrut. Zdjęcie: materiały prasowe
Przez lata do ich barów w kilku lokalizacjach w Warszawie ciągnęły tłumy, wszystko zmieniło się jednak w trakcie pandemii i dziś twórcy kultowej marki borykają się ze sporym zadłużeniem. By móc wydostać się z finansowych kłopotów, uruchomili zbiórkę pieniędzy za pośrednictwem serwisu Zrzutka.pl. Jak twierdzą, chcą wrócić do pracy, którą kochają, ale bez uporania się z długami nie jest to możliwe.
– Dla nas to już ostatnia szansa – mówią.
Pandemia, problemy, przeprowadzka
Pierwsze kłopoty finansowe Ewy i Mike’a pojawiły się wraz z pandemią i lockdownem gastronomii. Wtedy też zmuszeni zostali do zamknięcia drugiego lokalu oraz sprzedania jego wyposażenia.
– Zamknęliśmy bar, zanim zniesiono restrykcje dla restauracji. Nie mieliśmy już pieniędzy na wynajem lokalu. Jego właściciele pozwolili nam zostać w ramach kaucji jeden miesiąc dłużej, w tym czasie rząd poluzował obostrzenia, ale my musieliśmy się wyprowadzić. Sądziliśmy, że skoro pandemia się kończy, to już będzie dobrze, odbudujemy się, damy radę, ale przyszła inflacja, wojna w Ukrainie. Podrożał olej, gaz, prąd – wymienia Ewa Mieloszyk, żona właściciela Bejrutu.
Pieniędzy starcza jedynie na produkty
Kolejne miesiące były więc walką z rosnącym zadłużeniem. Ostatecznie, po zamknięciu drugiego lokalu przy Nowolipki 15, Falafel Bejrut przeniósł się do podwarszawskich Ząbek, do miejsca, gdzie pierwotnie powstawały składniki kanapek, dowożone następnie do lokali w Warszawie. Przeprowadzka przełożyła się na spadek klientów i dalsze pogłębianie się istniejących już problemów.
Co prawda, w Warszawie pod szyldem Falafel Bejrut nadal funkcjonuje jeden, otwarty wiosną tego roku bar przy ulicy Walecznych, ale działa on w oparciu o umowę franczyzy, a zysk z niej pozwala na pokrycie bieżących kosztów funkcjonowania.
– Franczyza cały czas działa, ale my dajemy tylko produkty, czyli masę do falafeli, pasty i humusy. Im więcej klientów odwiedzi franczyzę, tym więcej towaru przekażemy. Na obecną chwilę zysk starcza na zakup i przetworzenie towaru – tłumaczy Ewa Mieloszyk.
Bez tarczy i bez prądu
Co gorsza, rosnące zadłużenie okazało się przeszkodą w staraniu się o dofinansowanie z tzw. tarczy antykryzysowej, która pozwalała m.in. na zawieszenie opłat do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
– Z powodu zaległości w ZUS-ie, nie mogliśmy z niej skorzystać. Proponowano nam, by wziąć kredyt, spłacić zaległość i wtedy starać się o tarczę PFR, ale nie mieliśmy już zdolności kredytowej, a nawet gdyby się udało, zostalibyśmy z kolejnym kredytem – mówi Ewa Mieloszyk.
Kolejne problemy finansowe pojawiły się wraz z rosnącą inflacją i galopującymi cenami surowców, szczególnie oleju, którego cena poszybowała w górę ponad dwukrotnie w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Ostatecznie, nadzieje na szybkie rozwiązanie problemu przekreśliły kolejne rachunki za media, w tym ponad 13 166 złotych za gaz.
Częściowym rozwiązaniem klopotów finansowych mogłyby okazać się festiwale i imprezy okolicznościowe, ale udział w nich również wymaga nakładów finansowych - począwszy od benzyny, przez cenę wynajmu chłodni, a kończąc na opłacie za możliwość wystawienia się ze swoimi produktami. Do przygotowywania falafeli potrzebny jest także prąd, którego jeszcze kilka dni temu, w związku z zaległościami w płatnościach, kuchnia Bejrutu nie miała.
Dzięki pomocy przyjaciół, znajomych i po prostu życzliwych ludzi, problem ten udało się rozwiązać.
Mike nie może natomiast liczyć już na pomoc rodziny z Libanu. Wiosną tego roku państwo ogłosiło bankructwo, a banki zamroziły oszczędności obywateli, w praktyce odcinając ich od zgromadzonych na kontach pieniędzy. Codziennością są trwające nawet 23 godziny w ciągu doby przerwy w dostawach prądu i wielodniowe kolejki po benzynę.
Potrzeba 49 tysięcy
Nie widząc innego wyjścia z problemów finansowych, Ewa i Mike zdecydowali się na utworzenie zbiórki pieniędzy w serwisie Zrzutka.pl. Łącznie chcą zebrać 49 tysięcy złotych.
W pomoc kultowej marce zaangażował się m.in. raper Vienio. Wystawił on na licytację unikatowy, winylowy egzemplarz płyty „Uliczne legendy”. Kwota, za którą uda się sprzedać płytę, zasili konto zbiórki na Zrzutce.
Pieniądze mają pomóc Mike’owi i Ewie ponownie stanąć na nogi. Gdy to się uda, będą chcieli ze swoimi falafelami powrócić do Warszawy.