- Grzegorz Brzozowski wraz z żoną Joanną, właściciele wrocławskiego Green Busa, uruchomili zbiórkę w serwisie Pomagam.pl. Zdjęcie: materiały prasowe
Nie zawsze jednak sytuacja wrocławskiego małżeństwa tak wyglądała. Przez siedem lat istnienia Green Bus stał się rozpoznawalną i dobrze prosperującą marką.
– Zarobki były dobre. Co mogłem, oszczędzałem, płaciłem zobowiązania na bieżąco, dawaliśmy radę. Tym bardziej, że narzucenie odpowiedniej marży było możliwe, gdyż produkty były po prostu tańsze. W 2019 roku poczyniliśmy duże inwestycje. Być może popełniłem pewne błędy, bo nikt nie powiedział mi wtedy na przykład, że koszty remontu lokalu będę musiał amortyzować przez 10 lat – mówi Grzegorz Brzozowski, właściciel Green Busa.
Zaznacza jednak, że problemy finansowe, z którymi się zmaga, nie są skutkiem poczynionych inwestycji czy pandemii Covid – 19.
– Gdy wybuchła pandemia, szybko się dostosowaliśmy. Nasi kucharze wsiedli na skutery, do samochodów i rozwozili jedzenie. Załapaliśmy się na jedną tarczę antykryzysową, ale na kolejne już nie, bo byliśmy zbyt produktywni – tłumaczy.
Rekordowy rok 2021
Green Bus nie spełnił warunków, jakie stawiał przed nim ustawodawca. Przychód restauracji nie spadł wystarczająco, by mogła ona otrzymać rządową pomoc w ramach kolejnych pakietów pomocy dla przedsiębiorców, tzw. tarczy antykryzysowych. Jednocześnie znaczną część przychodów pochłaniały bieżące zobowiązania związane z zaciągniętymi na remont lokalu pożyczkami. Jednak właściciel Green Busa nie zamierzał się poddawać. Zmienił menu, podniósł ceny, zainwestował w marketing.
– Rok 2021, aż do września, był dla nas rekordowy. Byliśmy popularni i rozpoznawalni we Wrocławiu. Myślałem, że zrobię zewnętrzną kuchnię, rozbuduję lokal. Wyobrażałem sobie, że uruchomimy franczyzę – tłumaczy Brzozowski. Wkrótce jednak rzeczywistość ekonomiczna brutalnie zweryfikowała te plany.
Produkty drożeją w oczach
Po zakończeniu lockdownu gastronomii, gdy restauracja zaczęła wychodzić na prostą, pojawiły się kolejne problemy – drożejące produkty, inflacja.
– Ceny żywności szalały do tego stopnia, że nie mogłem nawet zaplanować tego, za ile kupię dane produkty. Na początku pandemii 10-kilogramowe wiaderko oleju palmowego kosztowało 37 złotych. Następnie cena podskoczyła do 51 zł, a niedługo potem do 73 zł, a w tym momencie trzeba płacić już 145 zł za takie samo wiaderko. Białko pszeniczne, które kupowaliśmy po 4,5 zł za 1 kg teraz kosztuje 18,60 zł za kilo – tłumaczy właściciel Green Busa.
Po wybuchu wojny w Ukrainie do rosnących cen żywności wkrótce dołączyły błyskawicznie drożejące gaz i prąd. Między październikiem a listopadem 2021 roku wzrost kosztów prowadzenia wrocławskiego lokalu wyniósł już 18,5 tysiąca złotych. Jak wiele innych restauracji Green Bus stanął więc przed wyborem: podnieść ceny czy obniżyć jakość?
– W gastronomii można albo walczyć jakością albo ceną. Niektórzy zrezygnowali z jakości, bo klient przecież zawsze "coś" zamówi. Postanowiłem, że będę walczył jakością, ale doszliśmy do momentu, gdy nasi goście nie są w stanie zapłacić więcej za burgera z frytkami – tłumaczy Grzegorz Brzozowski.
Powrotu nie przewiduje
W końcu, dalsze funkcjonowanie lokalu zaczęło wiązać się z nieuchronnym zwiększaniem zadłużenia. Wrocławski restaurator podjął więc decyzję o zamknięciu Green Busa. To jednak nie oznacza końca problemów. Przed uruchomieniem zbiórki w serwisie Pomagam.pl, właściciel lokalu i jego żona byli bowiem zadłużeni na ponad 147 tysięcy złotych.
Na pytanie o to, czy powróci do gastronomii, właściciel Green Busa odpowiada krótko: “Nie przewiduję”.
– Prawdopodobnie wyjadę za granicę pracować jako kierowca ciężarówki, by zarobić pieniądze i móc wyjść na prostą. Sytuacja w Polsce jest bardzo niestabilna i nie sądzę, aby coś się zmieniło w krótkiej perspektywie. Bardzo ciężko jest prowadzić biznes w taki sposób, aby uczciwie płacić wszystkim, pilnować jakości i jeszcze zarabiać – mówi Brzozowski.
Wiem, że sobie poradzimy
Historia wrocławskiej restauracji ma jednak szansę na w miarę pozytywne zakończenie. Jak mówi właściciel lokalu, po ogłoszeniu decyzji o zamknięciu spotkał się z falą życzliwości wrocławian.
– Bardzo dużo osób przychodziło coś zjeść, wesprzeć nas. Przez dwa tygodnie żegnaliśmy się z klientami, niekiedy ze łzami w oczach. Jesteśmy im wszystkim bardzo wdzięczni. Ciepłe słowa dodają energii, otuchy. To było trudne, ale też wspaniałe siedem lat. W tej restauracji przeżyliśmy także piękne chwile. Wiem, że sobie poradzimy – mówi właściciel Green Busa.
Zbiórkę wrocławskiej restauracji można wesprzeć pod adresem www.pomagam.pl/greenbus.