Ten wstęp nadaje się w sumie do dwóch felietonów. Bo możemy zastanowić się nad tym, czym jest dążenie do perfekcji, i nad tym, skąd czerpać inspiracje. W mojej uprzywilejowanej pozycji – autora tego felietonu – mogę zrobić jeszcze jedno. Mogę napisać, skąd czerpać inspirację do dążenia do perfekcji.
Żeby móc dokładnie opisać to, o co mi chodzi, zdradzę wam tylko szybko, dlaczego tak spodobał mi się serial o barze z kanapkami. O człowieku, który wchodzi do podrzędnego lokalu i stara się wprowadzić w nim procedury oraz zasady, o których wie, że działają. Zawsze wydawało mi się, że to nie jest przypadek, iż wszystkie topowe miejsca wyglądają tak samo, kierują się podobnymi zasadami, we wszystkich kuchniach działa „francuska brygada”. Dlaczego więc w ten sam sposób nie działają małe burgerownie, budki z kebabami etc.? Oczywiście przy zachowaniu odpowiedniej skali...
Jedna scena w serialu mnie urzekła. Jest w niej pokazane, jak młody szef docina na idealnie równe kawałki taśmę służącą mu do oznaczania pudełek. Robi to chwilę po tym, jak nasz gwiazdkowy właściciel baru z kanapkami pokazał mu, że nie można jej szarpać, że w dążeniu do perfekcji chodzi także o takie małe rzeczy. Ta scena to definicja. Definicja rozpoczynania od skali mikro.
Wydaje mi się, że w rozwijaniu baru, restauracji czy baru z kanapkami powstrzymujemy sami siebie. Niektóre rzeczy nam samym wydają się głupie, bo wbrew pozorom niewielu ludzi może powiedzieć, że wie, iż coś działa. Ostatecznie tylko promil kucharzy świata może pochwalić się doświadczeniem w kuchni o najwyższym uznaniu. Przecież do momentu, w którym nie wiemy czegoś na pewno, nie mamy empirycznego doświadczenia, że coś działa, do tego momentu wszystko pozostaje w sferze domysłu. Naturalne jest to, że czasami sami będziemy się „wstydzić” swojego pomysłu i tego, jak wydaje się trywialny.
Zainspirowany „The Bear” wymyśliłem sobie, że chciałbym wprowadzić dress code zmian przygotowujących prep w The Trust. Nigdy bym tego nie wyartykułował, gdyby nie to, że Szymon powiedział mi, iż ma taki sam pomysł. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że moja praca sama w sobie się nie zmienia. Że tak jak kiedyś tworzyłem najpierw głównie koktajle, potem głównie atmosferę, a teraz głównie środowisko pracy – dalej potrzebny jest mi zestaw tych samych umiejętności. Zmienia się tylko efekt skali. Zmienia się miejsce, z którego czerpię inspirację. Zmieniają się rzeczy, na które zwracam uwagę. Polecam ten punkt widzenia. Pozwala nie tracić perspektywy i inspirować się w tych rzadkich momentach, w których można poleżeć na kanapie i pooglądać Disney+.