Sprzedaż produktów roślinnych niestety przestała rosnąć dwucyfrowo (NielsenIQ ), w czwartym kwartale wysoce prawdopodobne, że w ogóle nie będzie rosnąć. Święta i przygotowania do nich to raczej kuchnia tradycyjna w skali całego kraju, oczywiście w bańkach wielkomiejskich bywa inaczej, jednak o wynikach branży decyduje reszta. Baza jest już wyższa, więc wyhamowanie tempa wzrostu nie jest zaskoczeniem, pytanie brzmi: o ile w czasach drożyzny i niestety sięgania po produkty najtańsze relatywnie droższa żywność wegańska będzie zyskiwać na popularności?
Tu jednocześnie spieszę z inną informacją. To żywność niewegańska drożeje znacznie mocniej. Jak wynika z koszyka cen, który robimy wspólnie z CMR i portalem Gazeta.pl, opierając się na paragonach z małych sklepów, tzw. osiedlowych, mleko podrożało (wrzesień 2022 do września 2021 r.) o 44%, jego odpowiednik zaś – napój roślinny – całe miesiące nie drożał, wręcz długo taniał, by ostatecznie podrożeć o 7%. I choć wciąż kosztuje znacznie więcej niż mleko od krowy, to staje się tym samym bardziej dostępny. Na ile to szansa, pozostawiam Państwu do oceny.
I dodam, że w danych widać jeszcze coś innego – na jedno opakowanie napoju roślinnego sprzedawanego w sklepach do 300 mkw. przypadało we wrześniu 2021 r. 119 opakowań tradycyjnego mleka. We wrześniu br. było to już jednak 80. Bo to odzwierzęce straciło nabywców, a jego wegański zamiennik zyskał (dane CMR). Nic, tylko wchodzić na rynek i inwestować w tę kategorię? Być może.
Być może warto przyjrzeć się innym, jeszcze mniej rozpowszechnionym obszarom tego rynku. W kategorii deserów i jogurtów łyżeczkowych nie ma aż takiego zagęszczenia graczy, a jednocześnie dystrybucja rośnie (i kształtują się nawyki konsumentów). Za większość, bo 75% sprzedaży odpowiadają tu dyskonty (dane na czerwiec), to wynik o 9 pkt proc. niższy niż rok wcześniej – zyskują bowiem inne kanały, m.in. sklepy małoformatowe (odpowiadające za 10% sprzedaży kategorii, podaje CMR). Oczywiście to ci duzi wpływają najmocniej na zachowania konsumentów.
Pamiętam, gdy przed wieloma laty branża alkoholi mocnych trzymała kciuki za Biedronkę, gdy ta szerzej wprowadzała do swojego asortymentu whisky. Oznaczało to wprawdzie rozpoczęcie walki cenowej, równocześnie jednak i to, że z produktem zapozna się większa liczba konsumentów, która nauczy się go kupować i później kupi również poza Biedronką. Tak się rzeczywiście zadziało. Podobną rolę dyskonty odgrywają właśnie w zachęceniu Polaków do konsumpcji roślinnych produktów.
Jak w przypadku każdego innego biznesu pozostaje tu pytanie o marże: przy relatywnie małej kategorii/skali; przy rosnącej konkurencji ze strony największych koncernów; przy obecnej inflacji i planach konsumentów odnośnie do oszczędzania.
Pozostaje też jeszcze jedno, chyba najważniejsze pytanie: kto odważy się głośno powiedzieć, że oprócz przetworzonych, ciekawie skomponowanych odpowiedników mięsa i innych produktów odzwierzęcych jest przecież sporo wegańskiej żywności, która jest (relatywnie) tania i może być podstawą znakomicie zbilansowanego posiłku? Kalafior, kasza, fasola itd. – długo by wymieniać. To nie są produkty z dużą wartością dodaną i naturalnie „brandowe”, są natomiast świetną ofertą na czasy inflacji.
Tylko kto zechce je wypromować?