To ważna obserwacja i dla detalistów, i dla producentów, i dla restauratorów, choć oczywiście należy pamiętać, że są to dane deklaratywne. Wynika z nich, jak podają organizatorzy Veganuary, że 28% uczestników zostało weganami, 37% je co najmniej 75% mniej mięsa i innych produktów odzwierzęcych niż przed akcją, a 15% – co najmniej połowę mniej. Jednocześnie 86% tych, którzy nie zostali weganami, deklaruje, że w przyszłości znowu bardzo chętnie spróbuje takiego stylu odżywiania.
Jak Państwo z pewnością zwrócili uwagę, tytuł felietonu brzmi jednak: „dlaczego nie chwyta?” I tu – jako obserwator retailu (ale nie tylko) – chcę zwrócić uwagę na różnicę między skalą światową a polską. Kraje, w których Veganuary jest mocno rozwinięty, obserwują wzmożoną liczbę nowych roślinnych SKU, właśnie w tym miesiącu.
Dla przykładu w Wielkiej Brytanii w styczniu 2022 r. wprowadzono na półki i do restauracji 770 nowych produktów lub wegańskich potraw. Wśród producentów w tym zakresie aktywni byli również ci obecni w Polsce, jak np. Lindt. Sieć Aldi na Wyspach zalistowała wtedy 40 wegańskich nowinek, a sprzedaż kategorii wzrosła jej o 500% w porównaniu ze styczniem rok wcześniej. Starbucks zaś zrezygnował tam na stałe z dodatkowej opłaty za wybór roślinnego napoju zamiast mleka do kawy.
Producenci i sieci rywalizowali również w przekonywaniu swoich pracowników do wypróbowania roślinnej diety, wśród nich m.in. Rossmann, Unilever czy Domino’s Pizza. Na przykład w niemieckim oddziale tej sieci pizzerii wszyscy pracownicy głównej siedziby w Hamburgu byli przez miesiąc zachęcani do roślinnego odżywiania się m.in. poprzez webinary i grupy wsparcia w firmowym intranecie, w którym dzielili się przepisami, poradami itp. Brzmi ciekawie? Brzmi. To cały czas jednak przykłady spoza Polski.
Oczywiście nie jest tak, że nasz kraj ignoruje Veganuary. Sieci handlowe, producenci, restauracje czy firmy z różnych branż biorą w jakimś zakresie w nim udział. Nie jest to jednak akcja masowa – z punktu widzenia dziennikarza wyszukanie specjalnych promocji w handlu na wegański miesiąc było do tej pory dużym wyczynem (poza dwiema sieciami, które kopiują akcje zorganizowane przez swoje centrale na zachodzie Europy). Może to tym bardziej zastanawiać, że kategorie roślinne przeżywały przez ostatnie 2-3 lata intensywny rozkwit zarówno po stronie retailu, jak i po stronie producentów oraz HoReCa.
Dlaczego więc o Veganuary głośno jest wśród wąskiej grupy osób? Nie wiem. Widzę tu dwa możliwe wyjaśnienia. Pierwsze: Veganuary, a więc promocja roślinnej diety, listingi takowych produktów itd., trwają u nas cały rok. Nie ma więc potrzeby koncentrować się na jednym miesiącu. Drugie: postrzegamy tego typu akcje przez pryzmat naszych wielkomiejskich baniek, baniek dość małych, które nie mają przełożenia na cały kraj, a więc i na ogólnokrajowy handel, producentów itd.
Żadne z tych wyjaśnień mnie jednak nie przekonuje. Jaka może być trzecia opcja? Być może przytłoczeni rzeczywistością (my – konsumenci, pracownicy, pracodawcy, producenci itd.) nie mamy przestrzeni, by zorganizować i wziąć udział w Veganuary z prawdziwego zdarzenia.
Tu chciałabym przypomnieć ważną kwestię – i dla retailu, i HoReCa, a więc i dla dostawców tych dwóch kanałów – skoro sezonowe akcje typu Gęsina na Świętego Marcina czy limitowane serie/menu na rozgrywki sportowe itd. działająi są impulsem do zwiększenia obrotów, to dlaczego tak łatwo odpuszczacie Veganuary?