x

Kuchnia bieszczadzka

Kategoria: Karta - dania    03.04.2023

Żeby przybliżyć wam smaki kuchni bieszczadzkiej, potrzebny jest kontekst historyczny, ponieważ wraz z ludami Bojków, Łemków, Pogórzan, Romów, Żydów, Polaków i Ukraińców, których wysiedlono podczas akcji "Wisła" w 1947 r. z terenów dzisiejszych Bieszczadów, zniknęły ich kultura, sztuka i tradycje.

Pierogi łemkowskie. Fot. materiały prasowe
Pierogi łemkowskie. Fot. materiały prasowe
Był to ciemny okres w historii tego regionu. Odbudowywać pamięć po ludach tradycyjnie zamieszkujących te tereny można było dopiero od 1951 r., kiedy na nowo zaczęto zasiedlać karpackie chaty, ale tak naprawdę zainteresowanie tradycją tych gór wróciło stosunkowo niedawno.

Teraz już o Bojkach i Łemkach wiemy całkiem dużo. Wiemy, jakie były ich tradycyjne stroje, czym się zajmowali, a także co jedli. Bieszczady to ziemie nieurodzajne – zawsze tak było, ale karpaccy górale potrafili sobie z tym poradzić. Ludy, które zamieszkiwały dzisiejsze tereny Bieszczadów, wyróżniały się kolorowymi strojami, głośnym śpiewem i – co najważniejsze – wspaniałymi oraz prostymi daniami. Jako że ziemia nie rozpieszczała plonami, górale w przydomowych ogródkach i na polach sadzili rośliny łatwe w hodowli i niewymagające. Nie tylko nieurodzajność martwiła Bojków i Łemków.

Górskie wioski były rabowane podczas wojen i najazdów, a nadmienić tu trzeba, że karpaccy górale do bitki nie byli skorzy, więc oddawali swoje zapasy, a pożywienia szukali w lesie i na łąkach. Dlatego właśnie w tradycyjnych daniach pojawiają się grzyby, orzechy laskowe, pokrzywa, szczaw, czosnek niedźwiedzi czy jagody. Zbierano też korę brzozową i żołędzie, żeby podczas nieurodzaju zmielić je i dodać do mąki.

Najważniejszym składnikiem było zboże, najczęściej owies. Robiono z niego kasze i chleb. Jednak najczęściej na bieszczadzkich stołach można było znaleźć tradycyjne podpłomyki czy proziaki. Te drugie były zrobione z mąki i sody, która na Podkarpaciu nazywana była prozą. Przepis na wegańską wersję tego tradycyjnego pieczywa jest bardzo prosty. Wystarczy, łącząc mleko sojowe z octem, zrobić wegańską maślankę, dodać sodę i mąki tyle, „ile maślanka zabierze”.

Kawałki ciasta należy wrzucać na gorącą blachę lub patelnię, a jeśli chcemy, żeby było tradycyjnie, to na piec kaflowy. Nawet w Bieszczadach już w niewielu domach można znaleźć taki piec, ale na szczęście jest wiele miejsc, gdzie można z niego skorzystać. Jedno z nich znajduje się na szczycie góry Holica, gdzie my często przygotowujemy proziaki.

Prawdziwy chleb był jedzony głównie podczas uroczystości. Robiono go na zakwasie, głównie piwnym, i otaczano ogromną czcią. Jest coś, co różni Bojków i Łemków od współczesnych zjadaczy chleba. Tak nielubiany dzisiaj chleb pszenny, zawierający gluten, kiedyś był ogromnym rarytasem. Bogaci jeździli, a biedni szli po pszenicę wiele kilometrów, obchodząc wioski w poszukiwaniu tego składnika. Na bieszczadzkich ziemiach rósł głównie owies, więc poszukiwania trwały czasem wiele dni. We wspomnieniach Bojków można przeczytać, że dom kojarzył im się ze smakiem owsianego chleba. Śmiali się z tego, bo uważali też, że chleb ten nie miał za wiele smaku, ale lata przyzwyczajenia sprawiły, że darzyli sentymentem bezsmakowe pieczywo.

Jednym z bardziej istotnych składników łemkowskiej i bojkowskiej diety były ziemniaki. Na tych terenach rozpowszechniły się w XVIII w. i ludowy jadłospis nie mógł już się bez nich obejść. Nazywane były komperami, bandutami, kartoflami, grulami, bulbami czy trompakami. Były tak ważne, że Łemkowie mieli swoje powiedzenie związane z ziemniakami: „Łemko tylko wtedy rad, kiedy mu kompery się zrodzą”. Wymyślali mnóstwo sposobów na ich przygotowanie. Najprostszym, znanym w całej Polsce, było pieczenie ich w ognisku z dodatkiem soli. Warto tutaj dodać, że w wielu wioskach bieszczadzkich występowały źródła solne, z których pozyskiwano sól.

Tradycyjnym daniem kuchni bieszczadzkiej, które stworzone jest z dwóch ważnych składników, czyli kapusty i ziemniaków, są stolniki. Są to regionalne gołąbki zapiekane w piecu z farszem jak do pierogów ruskich. Wegańska wersja tego przysmaku jest przepyszna i warta zrobienia. Potrzebne do niej będą: kapusta, kilka ziemniaków, kostka tofu, cebula, sporo pieprzu ziołowego, olej, sól i czarny pieprz. Kapustę wkładamy do dużego garnka i zalewamy wodą. Gotujemy tak, by liście były lekko miękkie – jak na klasyczne gołąbki. Po ugotowaniu odcedzamy kapustę, oddzielamy liście i odstawiamy do ostygnięcia. Następnie obieramy ziemniaki. Kilka z nich wkładamy do garnka i gotujemy do miękkości w osolonej wodzie. Po ugotowaniu odstawiamy do ostygnięcia.

Resztę ziemniaków ścieramy na tarce, mieszamy z pieprzem ziołowym i solą, następnie odstawiamy na sitko, aby odciekły. Cebulę obieramy, kroimy w kostkę i podsmażamy. Następnie ugotowane ziemniaki, kostkę tofu, usmażoną cebulę, nieco oleju, pieprz i sól miksujemy na gładką masę. Możemy już zawijać gołąbki: na liściu kapusty kładziemy cienką warstwę surowych ziemniaków, na to kulkę nadzienia z gotowanych ziemniaków i ciasno zawijamy. Gołąbki układamy na liściach kapusty w żaroodpornym naczyniu i bez przykrycia pieczemy przez 40-50 minut w 180 stopniach, aż od góry będą przypieczone.

Jak już wiecie, bieszczadzcy górale uwielbiali ziemniaki. Robili z nich cuda i to oni wpadli na to, żeby nadzienie do gołąbków było dwuskładnikowe. Żeby starte ziemniaki łączyły się z drugim farszem. Przed pyrami na stołach królował jednak topinambur – dziś mniej znany, niegdyś powszechny. Topinambur nie potrzebuje żyznej gleby, dlatego dzięki niemu ludność Bojków i Łemków mogła przeżyć ciężkie chwile nieurodzaju innych roślin. Przygotowywano go jak ziemniaki, gotowane albo pieczone w ognisku. Do tej pory, przechadzając się karpackimi łąkami, można dostrzec całe plantacje tej wspaniałej rośliny. Jeśli rok był udany, w ogródkach sadzono również brokuły i fasolę, a jak wie każdy weganin, z fasoli można przygotować wszystko, a już na pewno pełnowartościowy posiłek.

Stolniki. Fot. materiały prasowe
Stolniki. Fot. materiały prasowe
Większość ludzi Bieszczad żywiła się tak jak współcześni weganie. Nikt nie mówił wówczas, że na takiej diecie trudniej będzie pracować w polu albo przeżyć zimę. Dzięki nim mamy mnóstwo roślinnych przepisów, które zachwycają każdego turystę odwiedzającego Bieszczady. Bojkowie i Łemkowie nieświadomie zapewniali sobie witaminę C, kisząc kapustę, którą zajadali się całą zimę, a z kwasu warzyli zupy. Najczęściej był to żur. Jedno danie z kapusty stało się wizytówką Bieszczad, a odtwarzane jest w wielu restauracjach w różnych wersjach. Chodzi o fuczki, czyli o placki z kapusty kiszonej smażone na oleju. Bardzo często do ciasta dodaje się tarte ziemniaki. Tradycyjnie używano oleju z lnu lub konopi, ale współcześnie może to być jakikolwiek olej roślinny o wysokiej temperaturze dymienia. Dodatkiem może być sos z wcześniej zebranych rydzów, których w bieszczadzkich lasach jest pod dostatkiem.

Do takich ciężkich dań często podawano polewki z lebiody, szczawiu czy pokrzywy.Zimą prócz kiszonek jedzono suszone grzyby. Lasów jest tutaj wiele, więc plonów było dużo i starczało dla wszystkich. Podgrzybki, rydze, borowiki ceglastopore czy górskie to tylko kilka z występujących tu gatunków, a zbieractwo Bojkowie i Łemkowie mieli we krwi. Ta tradycja przetrwała do dziś i choć po Bojkach i Łemkach nie ma już śladu, to każdy mieszkaniec Bieszczad wie, jak i które grzyby zbierać. To zasługa kultywowania tradycji chodzenia na grzybobranie ze starszymi, bardziej doświadczonymi członkami rodziny. Tak jak kiedyś.

Bardzo ważnym składnikiem posiłków były też kasze. Teraz najczęściej można je zjeść w pierogach wraz z czosnkiem niedźwiedzim, który jest złotem tutejszych lasów. Bojkowie i Łemkowie także go zbierali, dodawali do strączków, kasz czy mamałygi. Teraz te tradycje zamknięto w pierogu, a idealnym produktem nadającym miękkość całej konsystencji jest tofu, które łączy wszystkie składniki. Ten roślinny przysmak podajemy zazwyczaj ze smażoną cebulką, ale to już nie jest bieszczadzkie odkrycie, a raczej świetnie pasująca fuzja.

Nie jest trudno zweganizować bieszczadzką, tradycyjną kuchnię, która i tak opierała się głównie na roślinach. Ludy Bieszczadów zajadały się tym, co dały im plony, lasy i łąki. Mimo że życie tutaj nie było łatwe, Bojkowie i Łemkowie dostarczali sobie codziennych przyjemności we wspaniałych, pysznych daniach. Dzięki nim obecnie na stołach goszczą wypróbowane, roślinne potrawy, które mają teraz szansę wrócić do łask i pojawić się na naszych talerzach.

Autorki: Monika Stalewska i Anna Mossakowska, Wegłówka Ustjanowa

Autor tekstu: ( red. )

Zobacz także

Trend: Śniadaniowa rozpusta

Śniadania od jakiegoś już czasu święcą triumfy, ale tak jak teraz jeszcze nie było. Próba znalezienia w weekendowy poranek wolnego stolika w śniadaniowni graniczy z cudem. Miejsca z porannymi posiłkami charakteryzują dziś dwie rzeczy: po pierwsze, długie kolejki, a po drugie, zaskakujące menu.

Czy wygląd wiosennego talerza ma znaczenie?

W czasie gdy nowalijki grają pierwsze skrzypce, chętnie zamawiamy lżejsze i zdrowsze posiłki, a to często oznacza także apetyczne i cieszące oko talerze restauracyjne. Czy ich wygląd rzeczywiście ma znaczenie? Przyjrzyjmy się, co na ten temat mówią eksperci oraz badania.

Nowa oferta Supreme Green MAX Premium Burgers

16 maja Max Burgers wprowadza do swych restauracji nowe rozszerzone menu Supreme Green, a w nim aż trzy nowe bezmięsne dania - między innymi na bazie strączków i fasoli mung. Sieć oferuje gościom aż 12 nowych, roślinnych propozycji.

Azjatyckie dania w wiosennych wersjach

Azjatycki street food, orientalne fusion, doskonałe sosy i świeże warzywa - inspiracje najodleglejszymi zakątkami świata sprawdzą się także na wiosnę. Jak komponować dania, jak je doprawiać i jakie są dobre podstawy tej kuchni? Podpowiada Mirosław Szajkowski, szef kuchni Unilever Food Solutions.

Barszcz ukraiński, "horilka" i kiszone arbuzy. Co nam oferuje kuchnia ukraińska?

W Polsce pojawia się coraz więcej restauracji, w których można skosztować ukraińskich potraw. Co nas może zaskoczyć w menu przygotowywanym przez przybyszy z Ukrainy?

Pierwsze w Polsce burger i pizza z jadalnymi owadami

W lokalach sieci 7 Street - Bar & Grill, Meet & Fit - Slow Food Burgers oraz Frentzza - Pizza & Friends można zjeść burgery oraz pizzę z jadalnymi owadami mącznika młynarka o smaku pomidorów z ziołami. To pierwsza taka oferta sieciowych restauracji w Polsce.

Inne kategorie

Podcasty

Nowe kierunki rozwoju i nowe kategorie roślinnych produktów [PODCAST]

Jak zmienia się rynek roślinnych zamienników produktów odzwierzęcych? Czego możemy się spodziewać na wegańskich talerzach w niedalekiej przyszłości? Rozmawiamy o tym z Katarzyną Sałatą, przedstawicielką kampanii RoślinnieJemy.
wicej

Video

Ruch to zdrowie, ale pamiętaj o bezpieczeństwie
Zespół stresu pourazowego – jak zadbać o swoją przyszłość ?
Społeczna odpowiedzialność – myśl o innych
Techniki relaksacji – jak się zregenerować?
Obniżenie nastroju – zrób nowy plan
Lęk przed utratą pracy – jak sobie z nim poradzić?
Konflikty w rodzinie – jak do nich nie dopuścić?
Kontrola – jak jej nie stracić ?
więcej