Zielono, ekologicznie, po sąsiedzku
Producenci żywności, twórcy marek spożywczych, restauratorzy czy właściciele cateringów nie mają złudzeń, że lokalność i ekologia są dziś w modzie. Wzrasta świadomość konsumenta czy gościa, a wraz z nią jego wymagania. Czytamy etykiety, wybieramy produkty z krótkim składem, dopytujemy kelnerów o alergeny i udajemy się do tych miejsc, w których znajdziemy artykuły czy dania regionalne.
– Coraz więcej lokalnych marek produkujących rzemieślniczą żywność i napoje wybija się. I to one zaczynają konkurować z masowymi producentami. Doskonałym przykładem tego zjawiska jest to, co wydarzyło się w ostatnich latach w branży piwnej. Konsumenci doceniają jakość rzemieślniczego piwa; są w stanie zapłacić więcej za wysokiej jakości produkt. To rynek dyktuje warunki, więc jeśli trend się utrzyma, powinniśmy zaobserwować przenoszenie się tego zjawiska na inne artykuły spożywcze – komentuje w trendbooku „Przyszłość jedzenia/jedzenie przyszłości” wydanym przez projekt Food and Design Mateusz Słota, producent żywności Słota Jodłowa.
Lokalność jako jeden z głównych trendów, tuż obok ekologii i podejścia zero waste, wskazał w trendbooku także Artur Kojder, właściciel Winnic Kojder, podkreślając, że coraz więcej Polaków szuka dostawców ze swojego regionu. Z jego obserwacji wynika, że zagraniczni goście podczas swoich podróży prawie zawsze szukają lokalnych winnic. Zmiany w podejściu gości dostrzegają również restauratorzy.
– Nastawienie na lokalność nie maleje. Tradycyjne przepisy i kreatywne interpretowanie lokalnych produktów zgodnie z porami roku to wciąż duża szansa na wyróżnienie się w branży i trafiona odpowiedź na potrzeby konsumentów – komentuje Linh Ziółkowska, menedżer generalny restauracji Wi-Taj.
Podążając za niewątpliwym trendem, który przeżywa w Polsce swój złoty wiek, coraz więcej producentów czy restauracji zmienia profil marek, ofertę czy komunikację, byw większym stopniu przystawać do reszty. Czy jest to słuszne? Czy właśnie tego oczekują odbiorcy?
Jutro wszyscy będziemy eko i lokalni?
Specjaliści od wizerunku, kreowania marek czy marketingu są zgodni, że podstawą strategii istnienia każdego konceptu jest spójność. – To na spójności opiera się zaufanie, a często także lojalność odbiorców. Kochamy te marki, które znamy, które celowo wybraliśmy i które zmierzają w kierunku zgodnym z naszą wizją. Nagła zmiana podejścia czy linii komunikacji z powodu pojawiającego się trendu nie jest rozwiązaniem długofalowym. Niestety nie wszystkie firmy oparte są na spójnej, wieloletniej strategii. Część z nich ulega modzie, co nie pozostaje bez znaczenia dla współczesnego konsumenta – zaznacza Magda Malutko, pomysłodawczyni projektu Food and Design.
– Na rynku funkcjonuje mnóstwo marek, które w dobie królowania ekologicznego podejścia nagle przeprowadziły ogromną kampanię na rzecz środowiska, chwilę wcześniej, lub co gorsza w tym samym czasie, wykorzystując w swojej produkcji tony niezdrowego plastiku. Warto tu wspomnieć o greenwashingu, czyli tzw. zielonym mydleniu oczu konsumentom, który aktywiści chętnie i odważnie wytykają markom – dodaje Kaja Pomiankiewicz, członkini zespołu Food and Design.
To naturalne, że biznes, by się rozwijać, musi podlegać zmianom. Cieszy dziś fakt, że liczni chcą być kojarzeni jako proekologiczni, zdrowi, pochodzący od lokalnych dostawców, z certyfikatem świadczącym o zrównoważonych źródłach. Jednak za tym wszystkim muszą stać rzeczywista, spójna idea oraz praktyczne działania. W innym przypadku mamy do czynienia z marką, która jest nieprawdziwa i nastawiona na publicity (rozgłos), co szybko zdemaskują świadomi konsumenci.
Warto nieustannie podążać za dobrymi zmianami, ponieważ to one czynią świat, produkcję, przemysł, konsumpcję lepszymi. Należy jednak zdawać sobie sprawę, że niestety nie wszyscy będziemy od jutra eko i lokalni, a realna zmiana, za którą idzie znacznie więcej niż puste słowo, wymaga niekiedy tytanicznej pracy.