Enoturystyka i wycieczki w plener to jedno, ale jednocześnie coraz częściej słyszymy o winach ekologicznych, biodynamicznych, organicznych, a nawet wegańskich. Na czym właściwie polega ich produkcja? Jaki jest zamysł winiarza, który świadomie decyduje się na tworzenie trunków zgodnych z rytmem natury i niedewastujących środowiska naturalnego?
Odwzorowanie tradycyjnego winiarskiego biznesu znajdziecie na półkach supermarketowych, na których zalegają niestety najczęściej wina tworzone w rolniczych monokulturach. To dziesiątki czy setki hektarów obsadzonych jedynie winoroślą, traktowanych masowo toksycznym koktajlem pestycydów, herbicydów, fungicydów. Takie monokultury bazują na karykaturalnej wręcz eksploatacji, czyli produkcji ogrodniczej ślepej na prawdziwe potrzeby lokalnego ekosystemu: ptaków, owadów, roślin współistniejących, organizmów glebowych, wód gruntowych. A szerzej patrząc – ślepej na tak potrzebną również nam, ludziom, bioróżnorodność.
Wyjaławiająca, oparta na bezrefleksyjnej intensyfikacji kultura upraw stała się tak powszechna, że o zgrozo, nie zwraca już naszej uwagi. Spowszedniała i, co gorsza, nie budzi większych odruchów sprzeciwu. Wzruszamy ramionami, bo przywykliśmy i oswoiliśmy się z mechanistycznym, bezdusznym rolnictwem. Wygodnictwo konsumenta jest smutnym znakiem współczesności.
Monotonia agrarnego krajobrazu współgrająca z zachłanną produkcją rolną doprowadziły do tego, że również branża winiarska oderwała się od własnych korzeni. Większość powstającego masowo wina nie ma już kontaktu z ludzką dłonią. Przerażające, nieprawdaż? I dlatego potrzebna jest zmiana. Pokrótce opisany powyżej proceder z butelką wina w tle jako produktem finalnym to ślepa uliczka. Jako cywilizacja nie zajedziemy w ten sposób daleko. Trzeba działać zarówno globalnie, jak i lokalnie. Dokonywać świadomych wyborów zakupowych wspierających ludzi mających szerszą wizję. Wybierać produkty winiarzy tworzących z poszanowaniem Matki Natury i jej długofalowych potrzeb.
Najprościej rzecz ujmując, wino naturalne to takie, któremu nic nie dodano i nic mu nie ujęto. Zdrowy owoc ze zdrowego pola daje zdrowy trunek. Nie ma potrzeby dosładzania wyciśniętego soku, koncentrowania go w procesie odwróconej osmozy, wygładzania za pomocą mikroutleniania, koloryzowania skondensowanym sokiem z winogron/owoców, dealkoholizowania, dokwaszania, pasteryzacji, klarowania żelatyną lub karukiem (substancje odzwierzęce), dodawania enzymów, ulepszaczy smaku czy sztucznych tanin. Sporo tego, nieprawdaż?
Wino naturalne oznacza brak powyższych manipulacji. Zamknięty w butelce produkt ma także minimalny poziom zasiarkowania. Część winiarzy ekologicznych wręcz całkowicie odrzuca sztuczne konserwowanie siarką. Jeżeli w naturalnym winie znajdują się siarczyny, to są one po prostu wynikiem naturalnych procesów biochemicznych zachodzących podczas fermentacji z udziałem drożdży. Nie dodaje się ich jednak później sztucznie w formie konserwantów podczas butelkowania.
Wytworzone naturalnymi praktykami mogą być zarówno wina białe, czerwone, pomarańczowe, różowe, jak i musujące. Zacierają się zresztą tradycyjne podziały. Nowe trendy będące w rzeczywistości powrotem do korzeni nie dadzą tego samego wyniku dla każdego wina (nie o to tutaj chodzi), ale wyznaczają pewien kierunek. Ich wspólnym mianownikiem jest dbałość o środowisko naturalne i ograniczenie sztucznej ingerencji zarówno w winnicy, jak i później w winiarni.
Rosnąca podaż i popyt na produkty zrównoważonego rolnictwa są faktem i pozytywnym kierunkiem. Poznawajmy zatem świat wina przez wybór produktów jak najbliższych tradycyjnej, rzemieślniczej metodzie wytwarzania. Bądźmy częścią tej pozytywnej zmiany.
Autor tekstu: Jacek Siedlecki, twórca projektu winoweganskie.pl